Dan Harmon
Community (serial TV)

Myślę, że nie odkryję Ameryki, gdy stwierdzę, że seriale komediowe oryginalnością raczej nie grzeszą. Dzieję się tak głównie ze względu na specyfikę tego typu produkcji. W końcu zazwyczaj sięgamy po komedie po to, by się pośmiać lub poprawić sobie humor, a ponieważ telewizja ma swoje sprawdzone sposoby na rozweselanie publiki, to rzadko podejmuje ryzyko eksperymentowania z czymś nowym. Bo powiedzmy sobie szczerze, mimo iż takie seriale jak „Friends”, „How I Met Your Mother”, „Two And A Half Men”, czy „Big Bang Theory” ogląda się wyśmienicie, to czy nie macie wrażenia, że zmienia się sceneria, ale naprawdę śmiejemy się z tych samych żartów? Można zaobserwować, że trendy nieco się zmieniają, bo trochę innowacji wprowadziło na przykład „Scrubs” (które, tak przy okazji uwielbiam), likwidując tzw. „śmiech z puszki”, a „The Office” czy „Modern Family” mają formę paradokumentu, ale nadal w sitcomach brakowało mi szaleńca, który zmieni oblicze gatunku. W tym momencie na scenie pojawia się Dan Harmon i jego „Community”.

Jeff Winger, pewny siebie i wyrachowany prawnik traci licencję, ponieważ okazuje się, że jego dyplom był zdobyty nielegalnie. Aby odzyskać prawo do wykonywania zawodu musi ukończyć wyższą uczelnię, więc rozpoczyna naukę w community college (odpowiednik naszej zawodówki, może technikum), do którego uczęszczają raczej w większości wyrzutki, ludzie z problemami psychicznymi, bądź emeryci. Szybko zawiązuje się grupa siedmiu głównych bohaterów, których wzajemne relacje i perypetie będziemy obserwować w czasie ich pobytu w Greendale Community Collage.

Chyba nie będę budował wielkich, tajemniczych akapitów, w których powoli i mizernie dojdę do konkluzji. Powiem Wam od razu – „Community” to genialny sitcom i świetny serial w ogóle. Tak rozgarniętego i zbalansowanego tworu telewizyjnego już dawno (o ile w ogóle) nie widziałem. „Balans” jest tutaj słowem kluczem. Bardzo ciężko jest zrobić komedię, która bawi, ale też stawia widzowi wyzwanie, jednocześnie nie dając mu poczuć się jak idiota, a dodanie do tego wprowadzenia innowacji do gatunku wydawało mi się graniczyć z cudem. Oto Dan Harmon postanowił, że nie będzie śmiechu z puszki. Nie będzie niewidzialnej czwartej ściany, ale przede wszystkim nie będzie schematów. Naprawdę ciężko jest wyjść z podziwu jak świetnie serial unika utartych telewizyjnych ścieżek. Jak często podejmuje ryzyko pokazania pewnych sytuacji od innej strony, a przede wszystkim jak często udaje mu się widza zaskoczyć, gdy oto już wydaje się, że całość zmierza ku podręcznikowym cliche, a okazuje się, że nawet z nich potrafią wycisnąć coś nowego. Nie wiecie nawet z jaką ulgą odetchnąłem, gdy mogłem ze spokojem stwierdzić, że serial nie ma swojego „Rossa i Rachel”. Jak bardzo wkurzające jest to, że niemal w każdej telewizyjnej produkcji po 1994 roku mamy ciągnący się w nieskończoność romans „on kocha ją, ona kogoś innego, a gdy ona kocha jego to znów on kogoś innego” uff…

Główną siłą serialu jest ogromne obycie twórców w materii filmowej. „Community” po brzegi wypchane jest mniejszymi i większymi cytatami i odniesieniami do klasycznych i kultowych dzieł kinematografii. Z jednej strony daje to sporo możliwości pod względem humoru, z drugiej stanowi świetny smaczek dla wyjadaczy, ale też jak już mówiłem, gdy ktoś nie zna danego odniesienia to nie będzie się czuł gorszy. Szczerze nawet nie będę próbował wymienić wszystkiech filmów, które zacytowano, bo praktycznie każdy tytuł, o którym mogliście pomyśleć, a pewnie też te o których nie pomyśleliście, a mają w jakimś kręgu miano „kultowego” zostały tu użyte, mało tego cytaty te zrobione są tak dobrze, że nie ma wrażenia, jakoby twórcy starali się za bardzo. W to wszystko udało się także wmieszać dużo wątków dramatycznych, zaskakująco często dających do myślenia, zgodnie ze słowem kluczem, nie sprawiającym, że całość staje się zbyt poważna.

Jeśli chodzi o postacie, to czapki z głów, bo serial nie ma żadnego „ale”. Uprzedzając pytania wyjaśniam. Nie mówię, że wszystkie, ale zdecydowanie za duża ilość sitcomów cierpi to schorzenie. Pomyślcie sobie sami ile razy mówiliście coś w stylu „Przyjaciele są świetni, ALE gdyby nie ta Phoebe, to byli by jeszcze lepsi.”, „How I Met Your Mother naprawdę mi się podoba, ALE Lily jest tak wkurzająca, że mam ochotę wydrapać sobie oczy.” Tutaj nie ma czegoś takiego. Wszystkie 7 głównych postaci, ale też poboczne, a nawet (co zadziwiające) malutkie występy gościnne są genialnie zagrane i świetnie pokierowane przez reżysera. Wyrachowany Jeff, zbuntowana Britta, przygłupawy ale sympatyczny Troy, psycho-katolicka Shirley, rasistowski Pierce, ślodziutka Annie (<3), oraz żyjący w swoim świecie Abed stanowią grupę nie do podrobienia. Dziekan Pelton i Ben Chang stoją tuż za nimi. Znów powołuję się na słowo klucz, czyli „balans” – z jednej strony bohaterowie noszą typowe znamiona komediowych ikon, to znaczy, wydają się momentami odrealnieni, ale z drugiej strony nie tak bardzo, aby nie uwierzyć, że ktoś taki mógłby istnieć naprawdę. Nie są przekolorowani, nie są skrajnościami, każdy dzieli momenty poważne i zabawne, mają wszelkie zadatki by się nienawidzić, ale dynamika całej grupy, ich wspólne interakcje i dialogi są napisane tak błyskotliwie, że nie wiem, czy w serialu komediowym kiedykolwiek natknąłem się na lepszy warsztat pisarski. Nie mówiąc już o tym, że poruszane są często tematy wydawałoby się kontrowersyjne, ale podjęte są z tak dużą inteligencją i zaradnością, że nie odrzucają. Co więcej mamy tak duży przekrój pod względem wieku, płci, grupy społecznej, etnicznej itp., itd., że każdy, po prostu każdy znajdzie cząstkę siebie w siódemce z Greendale.

Gdyby kogoś interesował poziom poszczególnych serii. Mamy (póki co) 3 sezony, 71 odcinków, każdy trwający 20-25 minut. Sezon pierwszy na pewno każdy zapamięta, bo jest to jednak ten, od którego wszystko się zaczęło i fakt, że już tylko na jego podstawie mógłbym wylać zachwyty z poprzednich akapitów… gdyby nie sezon drugi. Jeszcze nigdy, przenigdy nie widziałem tak wspaniałej formy, kulminacji talentu reżyserskiego, pisarskiego i aktorskiego zebranej w kompaktowej formie 24 odcinków. Każdy jeden niesie ze sobą nowe zaskoczenia, momentami musiałem zbierać szczękę z podłogi. Niesamowite pomysły, koncepty i cytaty, nie było ani jednego choćby słabszego odcinka, z epizodu na epizod zaskoczenie za zaskoczeniem (z czego maksymalne noty otrzymuje arcygenialny Christmas Special, oraz epicki i natychmiastowo kultowy dla każdego, kto sięgnął po serial, dwuczęściowy odcinek paintballowy). Nie skłamię mówiąc, że jeśli nie macie czasu, to zdecydowanie odradzam serię drugą, bo gdy już zaczniecie to autentycznie nie będziecie się w stanie oderwać. Sezon trzeci jest nieznacznie słabszy od poprzedniego, ponieważ… zaskakuje „tylko” w co drugim odcinku. Poza tym trzeba przyznać, że przetrwanie konsekwentnie trzech sezonów bez wypalenia się i spadku jakości jest nie lada osiągnięciem.

Jedyny, ale to naprawdę malutki minus to fakt, że niektóre, nieliczne żarty są kierowane typowo do publiczności amerykańskiej, więc jest delikatne ukłucie niepełnego doświadczenia serialu. Wiem, że trudno Wam będzie w to uwierzyć, ale nie ma wśród 71 epizodów ani jednego SŁABEGO. Są może nieco gorsze od innych odcinków serii, ale nigdy nie byłem znudzony, odrzucony, czy nie zainteresowany. Tak jak mówiłem, serial stawia widzowi wyzwania i nie sposób oglądać nieuważnie.

Już i tak nasmarowałem tutaj ścianę tekstu, przez którą przebrną najwytrwalsi, więc pora podsumować. Koniecznie oglądajcie „Community”. To produkcja, która przenosi sitcomy o krok dalej, na zupełnie nowy poziom. Taki, który bardzo długo próbowali osiągnąć na próżno inni twórcy. „Community” sprawia, że śmiejemy się z zupełnie nowych rzeczy, nie z tego samego żartu opowiedzianego pod innym tytułem. Dan Harmon nie odgrzewa kotletów, a serwuje całkiem świeże i wyśmienite danie. Smacznego!

Sezon I: 8.5/10
Sezon II: 9.9/10
Sezon III: 8.7/10

Tom Braider 

średnia ocena:
oceń utwór:
Dodaj artykuł do:
(dodano 18.07.12 autor: tom_braider)
Dział film
Tagi: serial, community, tv
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Pink Floyd
2
Steve Hackett
3
Haim
4
The Storyteller
5
The Weeknd
6
The Teskey Brothers
7
Józef Skrzek
8
Lauren Spencer Smith
9
Beata Przybytek
10
Anti Babylon System
1
Samuel Van Grinsven
2
David Koepp
3
Cédric Klapisch
4
David Marqués
5
Paolo Genovese
6
Michael Dweck, Gregory Kershaw
7
Ido Fluk
8
Celia Rico Clavellino
9
Joseph Kosinski
10
Dani de la Orden
1
Michał Śmielak
2
Ildefonso Falcones
3
Bogdan Bartnikowski
4
Crawford Hollingworth, Cathy Tomlinson
5
Stephen King
6
John Grisham
7
Nat Cassidy
8
Kobi Yamada
9
Isabel Allende
10
Emma Angstrom
1
Richard Chappell
2
Krzysztof Garbaczewski
3
Krzysztof Pastor
4
Paweł Miśkiewicz
5
Ewa Platt
6
Ilaria Lanzino
7
Sebastian Fabijański
8
Anna Kękuś
9
Łukasz Czuj
10
reż. Mariusz Treliński
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia