Przeczytajcie fragment powieści "Krawiec"

1

Nad połu­dnio­wym Adria­ty­kiem marzec dwa tysiące trze­ciego roku nie wyróż­niał się niczym szcze­gól­nym. Było sło­necz­nie, wiało deli­kat­nie z połu­dnia i z każ­dym dniem robiło się coraz cie­plej. Woda w morzu miała sie­dem­na­ście stopni, a w zato­kach nawet o dwa wię­cej.

Do śre­dnio­wiecz­nej Budvy ostat­nia wojna nie dotarła, a i poprzed­nie ją oszczę­dzały. Choć sku­tecz­nie wystra­szyła nie­miec­kich eme­ry­tów, życie w mie­ście zamarło tylko na chwilę. Nad­mor­ski bul­war, Stari Grad, restau­ra­cje, kafejki, port i plaże szybko wypeł­niły się rosyj­sko­ję­zycz­nym gwa­rem.

Bra­cia Nikola i Jovan kilka tygo­dni wcze­śniej wyna­jęli dwu­pię­trowy dom z dala od cen­trum, na zbo­czu góry. Poło­żony był na gęsto zabu­do­wa­nym zachod­nim skraju mia­sta, przy końcu krę­tej i stro­mej ulicy, i oto­czony gęstwiną aka­cjową skry­wa­jącą jego brzy­dotę. Wyda­wać się mogło, że wraz ze śmier­cią Tity sta­nęły tu wszyst­kie zegary i zga­sły uliczne latar­nie.

Na par­te­rze mie­ścił się garaż. Stały w nim dzie­się­cio­letni biały volks­wa­gen pas­sat i pon­ton z sil­ni­kiem na lawe­cie. Część miesz­kalna znaj­do­wała się na pię­trze. Z salonu było wyj­ście na obszerny taras ozdo­biony aga­wami w kamien­nych wazo­nach i czte­rema ante­nami. Roz­cią­gał się z niego widok na tur­ku­sowe morze, góry pokryte lasem i czer­wone dachy Sta­rego Mia­sta.

Nikola miał pięć­dzie­siąt pięć lat i był o pięt­na­ście lat star­szy od Jovana. To on o wszyst­kim decy­do­wał – i to nie tylko ze względu na wiek, ale także dla­tego, że to on wcią­gnął młod­szego brata do tej roboty. Oddał mu duży pokój przy salo­nie, a sam zajął ciemną klitkę w głębi kory­ta­rza. Trzeci pokój słu­żył im jako pra­cow­nia tech­niczna, nazy­wana przez nich Bun­krem.

Była siódma rano. Zapo­wia­dał się sło­neczny i cie­pły dzień. Jovan sie­dział na tara­sie, pił kawę i przez oku­lary sło­neczne obser­wo­wał samo­lot rysu­jący smugę kon­den­sa­cyjną. Słu­chał wia­do­mo­ści radia Nova Budva. Na zmianę zacią­gał się, brał łyk kawy, obser­wo­wał morze i zer­kał na niebo.

Gdy reklamy się skoń­czyły, spi­ker zapo­wie­dział, że teraz utwór Posto­jim i ja zaśpiewa Ser­gej Ćet­ko­vić, który w czerwcu miał repre­zen­to­wać Czar­no­górę na Music Festi­val Budva. Jovan pogło­śnił radio i wycią­gnął się w fotelu, zakła­da­jąc ręce za głowę. Uwiel­biał Ćet­ko­vi­cia.

– Nie ma chleba – usły­szał za sobą niski głos Nikoli.

– Jest w samo­cho­dzie, w zie­lo­nej tor­bie na tyl­nym sie­dze­niu – przy­po­mniał sobie Jovan.

– Dro­dzy słu­cha­cze – ode­zwał się spi­ker – wła­śnie dosta­łem nie­zwy­kłą infor­ma­cję. W zatoczce Uvala Mogren poja­wiły się cztery del­finy. Podobno były tam już wczo­raj. Co jakiś czas urzą­dzają pokaz sko­ków. Naj­wy­raź­niej ucie­kły z chor­wac­kiego rezer­watu. Można je obser­wo­wać z murów cyta­deli i przy tej oka­zji zapra­szamy do restau­ra­cji Luna na Sta­rym Mie­ście.

– Sły­sza­łeś?! – zawo­łał Jovan, odwra­ca­jąc się w stronę salonu. – Sły­sza­łeś? Niki? – powtó­rzył gło­śniej i pode­rwał się z fotela.

Wszedł do salonu i dopiero teraz zoba­czył Nikolę wcho­dzą­cego po scho­dach.

– W zatoce Mogren poja­wiły się del­finy – oznaj­mił Jovan z prze­ję­ciem. – Jedziemy?

– Zwy­czajne czy butlo­nosy? – zapy­tał Nikola, wyj­mu­jąc chleb z torby.

– Ludzie nie roz­róż­niają, więc…

– Hm – zamru­czał Nikola, ale dobrze wie­dział, co Jovan chce zro­bić. Nikt tak nie kochał del­fi­nów jak jego brat.

– Poje­dziemy popły­wać z nimi w Uvala Mogren – odparł. – Ostatni raz to było…

– Trzy lata temu w Tur­cji – wtrą­cił Nikola.

– Tak, w Kas… – Jovan pokrę­cił głową. – To było piękne. Butlo­nosy, ze dwa­dzie­ścia. Młode chciały się bawić. Pamię­tasz?

– Ty jesteś nie­źle poje­bany z tymi del­fi­nami – wtrą­cił Nikola, robiąc sobie kanapkę.

– Chodźmy, może jesz­cze tam są…

– Bra­ciszku, doro­śnij. – Nikola się uśmiech­nął. – Powin­ni­śmy dzi­siaj zmie­nić czipy i ode­słać pliki do cen­trali. Jeste­śmy już dwa dni spóź­nieni. Musisz być w dobrej for­mie. Pój­dziesz się bawić z del­fi­nami teraz, to wie­czo­rem będziesz nie do użytku.

Jovan poki­wał głową i odsta­wił kubek na stół.

– W sumie masz rację – rzu­cił bez prze­ko­na­nia. – Szkoda.

– Nie martw się. – Nikola pod­szedł do brata i poczo­chrał go po gęstej czu­pry­nie. – Na pewno zostaną dłu­żej i obie­cuję ci, że popły­wasz z nimi… jutro. – Przy­cią­gnął głowę Jovana do piersi. – Kocham cię, bra­ciszku.

– Czy ta nasza robota w ogóle coś daje? – zapy­tał Jovan. – Bo mam wąt­pli­wo­ści. Cen­trala ani razu nic nie powie­działa, żad­nego dobrego słowa. Nic. Jeste­śmy jak jacyś pier­do­leni papa­razzi, a nie…

– Nie nasza sprawa – prze­rwał mu Nikola. – Wiemy, co mamy robić, i robimy – dodał bez prze­ko­na­nia. – Gdyby to wszystko było gówno warte, toby pew­nie zre­zy­gno­wali. W końcu tro­chę tego mate­riału zebra­li­śmy. Poza tym to prze­cież kosz­tuje.

– Pew­nie tak – przy­znał Jovan. – W takim razie sprawdźmy sprzęt i chodźmy do portu na lunch. Na ćevapčici tam, gdzie ostat­nio. Popa­trzymy, może coś się zmie­niło na naszą korzyść. Ktoś ubył? – Uśmiech­nął się i ruszył w kie­runku swo­jego pokoju.

– Raczej przy­był. Ich jest tu cią­gle coraz wię­cej… – rzu­cił za nim Nikola.

Zszedł do garażu, żeby spraw­dzić sil­nik przy pon­to­nie – zauwa­żył, że ten zaczyna się dła­wić przy zwięk­szo­nych obro­tach. Jovan wró­cił na taras, gdzie stała ławeczka do ćwi­czeń. Dbał o spraw­ność fizyczną i codzien­nie rano poświę­cał co naj­mniej czter­dzie­ści pięć minut na tre­ning. Lubił bie­gać, a ćwi­cze­nia z cię­żar­kami sta­no­wiły dosko­nałe uzu­peł­nie­nie jego rutyny.

W prze­ci­wień­stwie do brata, który zma­gał się ze sporą nad­wagą, nie dbał o zdro­wie, palił dwie paczki czer­wo­nych marl­boro dzien­nie, wypi­jał litr turec­kiej kawy i nie stro­nił od śli­wo­wicy, Jovan był szczu­pły, wyspor­to­wany i ogra­ni­czał się do jed­nej poran­nej kawy. Nikola odpo­wia­dał za tech­nikę ope­ra­cyjną i nie było pro­blemu, któ­rego nie potra­fił roz­wią­zać.

Choć dzie­liła ich duża róż­nica wieku i nie byli do sie­bie fizycz­nie podobni, łączyła ich silna, nie­mal meta­fi­zyczna więź. Ni­gdy się nie kłó­cili, a ewen­tu­alne nie­po­ro­zu­mie­nia trwały jedy­nie chwilę i koń­czyły się zwy­kle po pro­stu ski­nie­niem głowy. Wyż­szość Nikoli była dla Jovana czymś oczy­wi­stym i nawet przez myśl by mu nie prze­szło, żeby kwe­stio­no­wać jego zda­nie. Nikola wie­dział o tym i sza­no­wał lojal­ność młod­szego brata.

W rodzi­nie Luki­ciów męż­czyźni zawsze dbali o wycho­wa­nie młod­szych, zanim pozwo­lono im się­gnąć po broń. Żela­zne zasady i więzy krwi pozwo­liły Luki­ciom prze­trwać w bał­kań­skim kotle. Wojny nie tylko narzu­cały nowe reguły, ale też utrwa­lały stare, a prze­lana krew je pie­czę­to­wała. Luki­cio­wie rzadko umie­rali w łóż­kach i byli z tego dumni.

2

Lokal kon­spi­ra­cyjny o kryp­to­ni­mie „Maczek” znaj­do­wał się na war­szaw­skim Słu­żewcu. Dwu­po­ko­jowe miesz­ka­nie mie­ściło się na trze­cim pię­trze w budynku bez windy, co dla Romana Leskiego sta­no­wiło spore wyzwa­nie. Opie­ra­jąc się o poręcz, musiał wło­żyć nie­mało wysiłku w to, by poko­nać schody. Od dwóch mie­sięcy przyj­mo­wał leki na nad­ci­śnie­nie i cią­gle czuł się zmę­czony. Już po poko­na­niu pierw­szego pię­tra na jego czole poja­wiały się kro­pelki potu. Na dru­gim przy­spie­szał oddech, a na trze­cim serce zaczy­nało groź­nie koła­tać. Dopiero kiedy wyrów­nał oddech i starł pot z czoła, naci­snął dzwo­nek.

Otwo­rzyła mu krótko obcięta blon­dynka o ład­nej, deli­kat­nej twa­rzy i nie­bie­skich oczach. Miała dwa­dzie­ścia pięć lat, ale rów­nie dobrze można było uznać ją za matu­rzystkę. Dżinsy i błę­kitna koszula z zawi­nię­tymi ręka­wami paso­wały jak ulał do jej swo­bod­nego, mło­dzień­czego wyglądu.

Roman pomy­ślał, że w tej zwy­kłej z pozoru dziew­czy­nie kryje się poten­cjał na twar­dego ofi­cera wywiadu. Monika Arent była dopiero w trak­cie szko­le­nia, ale Roman wie­dział już, że wybrał wła­ściwą osobę.

Leski trzy razy bez powo­dze­nia zda­wał na aka­de­mię sztuk pięk­nych. Kochał sztukę tak mocno, że żadne oblane egza­miny nie mogły sta­nąć na dro­dze tej miło­ści. Wyda­wało mu się wów­czas, że nie musi się uczyć – każdą wolną chwilę poświę­cał na dzia­łal­ność w pod­zie­miu. To wtedy zro­zu­miał, że ide­alna kom­po­zy­cja powsta­nie, gdy uda mu się zespo­lić w jedno duszę arty­sty i wojow­nika. Fan­ta­zja i myśle­nie abs­trak­cyjne kru­szą sche­maty, dają moż­li­wość zer­ka­nia za linię hory­zontu, opi­sy­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści barwą i kształ­tem, a nie obra­zem ana­lo­go­wym. Monika tak wła­śnie postrze­gała świat, bo była artystką z natury. Teraz Roman musiał z niej zro­bić szpiega.

– No i jak? – rzu­ciła, gdy tylko prze­stą­pił próg.

– Naj­pierw daj mi wody – odparł Roman, z tru­dem łapiąc powie­trze.

Zanim zdą­żył odwie­sić kurtkę, Monika znik­nęła w kuchni i po chwili z gło­śnym stuk­nię­ciem posta­wiła szklankę na sto­liku w salo­nie. Usia­dła na kana­pie i obser­wo­wała Romana, który sapiąc, sado­wił się w fotelu.

Wypił kilka łyków, wes­tchnął dwa razy i posta­wił na kola­nach swoją brą­zową znisz­czoną teczkę, przy­po­mi­na­jącą szkolny tor­ni­ster. Przez moment grze­bał w środku, by w końcu wyjąć zie­lony sko­ro­szyt.

– No i jak? – nie­cier­pli­wiła się Monika. – Zda­łam?

– Patrz­cie, jaka w gorą­cej wodzie kąpana! Zaraz się wszyst­kiego dowiesz – uspo­koił ją Roman, otwie­ra­jąc sko­ro­szyt. – No więc… – Poki­wał głową.

– No więc co, kurw…? – nie wytrzy­mała dziew­czyna.

– Nie prze­kli­naj – zamru­czał pod nosem Roman. – Ofi­cer wywiadu musi pano­wać nad języ­kiem. Nie może dekon­spi­ro­wać emo­cji. Szcze­gól­nie wobec prze­ło­żo­nego.

– Daj spo­kój, Roman – odparła nieco roz­ba­wiona. – Mów, zda­łam czy nie?

Lubił jej nie­za­leż­ność i wybu­chowy tem­pe­ra­ment, tak typowe dla stu­denc­kiej sub­kul­tury z aka­de­mii sztuk pięk­nych, i nie pró­bo­wał ich zmie­niać. Wprost prze­ciw­nie – natu­ral­ność Moniki była jej wielką zaletą. Prze­cho­dziła indy­wi­du­alny kurs wywia­dow­czy, bo Roman zapla­no­wał dla niej przy­szłość z dala od cen­trali. Miała pozo­stać w kon­spi­ra­cji i pro­wa­dzić życie w swoim natu­ral­nym śro­do­wi­sku.

Przez ostat­nie dwa mie­siące prze­cho­dziła inten­sywny kurs pracy z obser­wa­cją, wykry­wa­nia i ury­wa­nia się od ogona. To był naj­waż­niej­szy przed­miot szpie­gow­skiej edu­ka­cji. Jeśli zawo­dowy szpieg nie potrafi zmy­lić obser­wa­cji, nie nadaje się do pracy ope­ra­cyj­nej. A taką wła­śnie przy­szłość zapla­no­wał dla niej Roman.

– Dro­gie dziecko… – zaczął Roman i od razu zoba­czył zmarsz­czone czoło Moniki. – Kole­żanko sza­nowna… – popra­wił się. Ni­gdy dotąd nie zwra­cał się do niej w tak for­malny spo­sób, ale poczuł, że oka­zja tego wymaga. – Z praw­dziwą satys­fak­cją mogę stwier­dzić, że zda­łaś egza­min na szóstkę.

Monika wyraź­nie się ucie­szyła. Wło­żyła dużo pracy w to, aby opa­no­wać cho­dze­nie pod obser­wa­cją, i poczuła praw­dziwą satys­fak­cję, jakby wygrała nagrodę Pucharu Świata.

– Po raz pierw­szy kan­dy­datka… czy kan­dy­dat… roz­kuł… roz­kuła obser­wa­cję tak… tak… – Roman się zawa­hał. – Nawet nie wiem, jakiego słowa powi­nie­nem użyć.

– Dawaj, Roman, dawaj! – nie­cier­pli­wiła się Monika.

– Dobrze, powiem raz i ni­gdy wię­cej tego nie powtó­rzę – cią­gnął. – Masz talent, a wła­ści­wie dar, jakiego jesz­cze nie widzia­łem. W betce byli wprost zdu­mieni. Zda­łaś na dzie­więć­dzie­siąt pięć pro­cent. To się jesz­cze ni­gdy nie zda­rzyło.

Na twa­rzy dziew­czyny poja­wił się uśmiech. Pró­bo­wała nad nim zapa­no­wać, ale po chwili się roz­pro­mie­niła.

– Dzie­więć­dzie­siąt pięć pro­cent? – spy­tała zado­wo­lona. – Ilu było?

– I tu wła­śnie widać twój dar – odparł Roman. – Mia­łaś dwa zespoły po dzie­sięć osób i pięć samo­cho­dów. Celowo pro­si­łem o dużą i naj­lep­szą ekipę, bo czu­łem, że ich roz­ku­jesz, ale że aż tak… – Urwał i pokrę­cił głową z nie­do­wie­rza­niem. – Przy tak licz­nym zespole zwy­kle figu­rant nie jest w sta­nie nic usta­lić. A ty? Jak to moż­liwe?

– Nie wiem. Serio!

– I te opisy wywia­dow­ców. Takie szcze­gó­łowe? Szef betki nie mógł w to uwie­rzyć i zro­bił docho­dze­nie u sie­bie, czy ktoś się nie wysy­pał. – Roman zamilkł na kilka sekund, a potem dodał: – Ja wiem, że to ty. Wiem. – Poki­wał z zado­wo­le­niem głową. – Masz dar. Widzisz wię­cej, patrzysz ina­czej.

– Tylko nie mów, że mam trze­cie oko – wtrą­ciła z prze­ką­sem Monika. – To żało­sne. Już to okre­śle­nie… dar, mnie mierzi, jak­bym sły­szała jakie­goś nawie­dzo­nego księ­dza.

– Już dobrze – zgo­dził się Roman, bo poczuł, że rze­czy­wi­ście popadł w patos. – Okej, w takim razie muszę ci coś wyja­śnić. Zro­bię to tylko raz i ni­gdy nie będę już do tego wra­cał. Obie­cuję. Może ci się to przyda, bo kie­dyś będziesz musiała prze­ka­zać tę wie­dzę swoim następ­com, więc…

– Powta­rzasz się, cho­ciaż za każ­dym razem twier­dzisz, że to ostatni raz. Więc nie ściem­niaj, mów i idziemy dalej. Jak rozu­miem, mam już… – Monika poczuła się pew­niej niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej. Była młoda, pewna sie­bie i cza­sami aro­gancka, a Roman wie­dział, że to kie­dyś minie.

– Mogę śmiało powie­dzieć, że otrzy­ma­łaś dzi­siaj pro­mo­cję na pierw­szy sto­pień ofi­cer­ski. Zda­łaś naj­trud­niej­szy egza­min, oce­nia­jący, czy nada­jesz się na zawo­do­wego szpiega. Gra­tu­luję! Wielu rze­czy można i trzeba się nauczyć… – cią­gnął Roman – …jak budo­wać skrytki, robić bpm, jak cho­dzić i spraw­dzać się, znaj­dy­wać miej­sca nawią­za­nia kon­taktu, ale naj­waż­niej­szego się nie nauczysz. Albo to masz, albo nie. Umie­jęt­ność obser­wo­wa­nia oto­cze­nia, zapa­mię­ty­wa­nia obra­zów, szcze­gó­łów i, co naj­waż­niej­sze, podej­mo­wa­nia wła­ści­wych decy­zji. A przede wszyst­kim umie­jęt­ność wyj­ścia spod obser­wa­cji tak, by wywia­dowcy byli prze­ko­nani, że zgu­bili cię z wła­snej winy albo nie potra­fili odna­leźć.

– Czyli za mie­siąc pro­mo­cja? – zapy­tała Monika, prze­ry­wa­jąc wywód Romana.

Ten jed­nak kon­ty­nu­ował:

– Jeżeli dosiada cię dwu­dzie­stu wywia­dow­ców i pięć samo­cho­dów, to nawet doświad­czony szpieg ma poważny pro­blem, by się wygra­mo­lić wia­ry­god­nie i spraw­dzić, bo zmy­sły mają swoje ogra­ni­cze­nia. A ty jak­byś tych ogra­ni­czeń nie miała. Co wię­cej, są tacy, któ­rzy widzą nie­ist­nie­jące rze­czy i fakty. Piszą potem w rapor­tach, że byli pod obser­wa­cją. Opi­sują wszystko w naj­drob­niej­szych szcze­gó­łach. To nie efekt roz­bu­dzo­nej wyobraźni czy skłon­no­ści do fan­ta­zjo­wa­nia, lecz strach. Wyobraź­nia i fan­ta­zja są cenne, bar­dzo potrzebne, ale nie tu, gdzie zaczyna się droga szpiega. Krótko mówiąc, koń­czysz kurs ofi­cer­ski jako pry­mu­ska, cho­ciaż nie mia­łaś żad­nych kon­ku­ren­tów. Gra­tu­luję, pani pod­po­rucz­nik Moniko Arent, chyba mogę już się tak do cie­bie zwra­cać.

– Będę pod­po­rucz­ni­kiem, gdy dostanę nomi­na­cję, więc nie słódź mi przed­wcze­śnie, puł­kow­niku Leski. – Uśmiech­nęli się do sie­bie. – Mogę się prze­cież jesz­cze roz­my­ślić. Tak czy ina­czej, będziesz mógł teraz, pro­fe­so­rze Hig­gins, poin­for­mo­wać puł­kow­nika Pic­ke­ringa, że wygrał pan zakład i Eliza zdała egza­min. – Monika obró­ciła się na pię­cie i znik­nęła za drzwiami.

Leski stał na środku pokoju z sze­roko otwar­tymi oczami i wyda­wało mu się, że leci w ciemną otchłań. Monika tra­fiła go tak cel­nie, że ze zdu­mie­nia nie mógł wydo­być z sie­bie głosu. Jed­nym zda­niem zre­cen­zo­wała jego kil­ku­mie­sięczną pracę, którą uwa­żał za misję, a nawet nie zauwa­żył, jak bar­dzo jest w tym wszyst­kim banalny.
(…)

Dodaj artykuł do:
(dodano 09.07.25, autor: blackrose)
Dział literatura
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
CALUM HOOD
2
Haim
3
Steve Hackett
4
The Storyteller
5
The Weeknd
6
The Teskey Brothers
7
Lauren Spencer Smith
8
Józef Skrzek
9
Beata Przybytek
10
Anti Babylon System
1
David Koepp
2
Paolo Genovese
3
Celia Rico Clavellino
4
Joseph Kosinski
5
Dani de la Orden
6
Michael Dweck, Gregory Kershaw
7
Blandine Lenoir
8
David Marqués
9
Margien Rogaar
10
Dean DeBlois
1
Penn Holderness, Kim Holderness, Edward Hallowell
2
Kobi Yamada
3
Molly Jong-Fast
4
Magdalena Salik
5
Marek Stelar
6
Liz Moore
7
Rachel Hawkins
8
Anya Niewierra
9
Marcin Mortka
10
Thomas Orchowski
1
Richard Chappell
2
Krzysztof Garbaczewski
3
Krzysztof Pastor
4
Paweł Miśkiewicz
5
Ewa Platt
6
Ilaria Lanzino
7
Sebastian Fabijański
8
Anna Kękuś
9
Łukasz Czuj
10
reż. Mariusz Treliński
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia