Xavier Dolan o filmie "Wyśnione Miłości"
Xavier Dolan, zaledwie dwudziestojednoletni reżyser z Montrealu, za swój debiutancki film "Zabiłem swoją matkę" zebrał dziesiątki nagród na całym świecie. W tym roku wrócił na festiwal w Cannes z najnowszym dziełem – "Wyśnione miłości", o którym opowiada.
 
Wracałem z dwójką znajomych, Nielsem i Monią z objazdowych wakacji. Nasza podróż obfitowała w atrakcje, poczynając od wysuszonych pustkowi, a kończąc na nieziemsko otyłych ludziach. Zamknięci w samochodzie, pokonując kolejne kilometry drogi, wkroczyliśmy na nowy poziom intymności, której dynamika stała się zaczątkiem pomysłu na film o trójkącie miłosnym. Podczas tej pielgrzymki, jak z Kerouaca dowiedziałem się, że zdjęcia do filmu, które miałem zacząć kręcić w październiku, nie dojdą do skutku (ze względu na – a to niespodzianka – ograniczenia czasowe i finansowe). I tak oto triumfujący Odys powrócił do domu z pustymi rękami.
 
Myśl o całym roku bezczynności przerażała mnie. Co gorsza, jesienią w Montrealu zaroiło się od ekip: wydawało się, że na każdej ulicy wyrósł plan filmowy. Przekonany, że moja siła życiowa dosłownie wycieka ze mnie porami i przerażony perspektywą kreatywnego zastoju, postanowiłem napisać scenariusz w ekspresowym tempie.
 
Na początku września wsiadłem w pociąg i pojechałem na Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Toronto. Kojony opalizującą tonią jeziora Ontario, wyjąłem laptopa i zacząłem pisać "Wyśnione miłości". Podczas festiwalu i w drodze powrotnej naniosłem ostatnie poprawki, a do Montrealu wróciłem już z gotowym filmem. Teraz wystarczyło tylko znaleźć 600 000 dolarów na jego realizację. Bułka z masłem!
 
Uderzyłem do dokładnie tych samych ludzi, do których zwróciłem się przy okazji "Zabiłem swoją matkę". Ponownie przeistoczyłem się w mizernego młodego filmowca, błagającego żałośnie różne grube ryby i fałszywych aniołów, by tchnęli życie w moje marzenie. Naiwnie wierzyłem, że nimb mojego „lata triumfu” w magiczny sposób otworzy drzwi, które dotychczas były dla mnie zamknięte. Wiedząc, że prędzej czy później blask ten zblaknie i że do końca sezonu po moim niegdysiejszym sukcesie może już nie być śladu, robiłem wszystko, by wykorzystać jego ostatnie podrygi.
 
Nikt jednak nie odpowiadał na moje telefony. Nieliczni biznesmeni, do których się zwróciłem, zwlekali. Liście na drzewach zaczęły brązowieć, a mnie nadal desperacko potrzebny był jakiś rozbłysk koloru. Tymczasem jesień się kończyła. W końcu sięgnąłem do swoich skromnych oszczędności i wydałem ostatnie oszczędności na rozpoczęcie zdjęć, powodowany tyleż głębokim, co szalonym przekonaniem, że prędzej czy później pieniądze się znajdą.
 
Wyciągnięci z łóżek o świcie i przemarznięci do kości przez nieubłagane, wiejskie przymrozki, piliśmy obrzydliwą kawę w jakimś lesie w Lotbinière. Minął niemal równo rok od pierwszego dnia zdjęć do "Zabiłem swoją matkę". A mimo to krzycząc „Akcja!” nie posiadałem się ze szczęścia.
 
W nocy wracaliśmy do dormitorium. Mieszkaliśmy na postmodernistycznej plebanii, którą przekształcono w domek wypoczynkowy. Analizując pierwszy dzień zdjęć zacząłem zdawać sobie sprawę, że ten film w niczym nie będzie przypominał "Zabiłem swoją matkę". Nie wiedziałem jednak jeszcze, czy nie natchnę go przypadkiem tą przejmującą udręką, która cechowała moje poprzednie dokonania. Nie podjąłem też wtedy jeszcze decyzji, że "Wyśnione miłości" nie będzie w żaden sposób nawiązywał do swojego poprzednika, by uniknąć niekorzystnych porównań i że oprę go na zupełnie innym paradygmacie. Niemniej, w magiczny niemal sposób, jakby za sprawą aktu woli zrodzonej przez zbiorową podświadomość całej ekipy filmowej, udało mi się uniknąć pułapki wtórności, a "Wyśnione miłości" przemówiło własnym głosem.
 
Jeśli zaś chodzi o pieniądze, wkrótce po rozpoczęciu zdjęć nagle z rozmaitych cieni wychynęli prywatni inwestorzy (których poznałem dzięki wstawiennictwu pewnego anioła stróża). Uratowali mnie. Dostaliśmy wszystko, czego było nam trzeba i można powiedzieć, że to właśnie oni stali się – dosłownie – bohaterami tego filmu.
 
Gdy dziś wspominam ten okres, oszałamia mnie zawiłość kolei losów tego filmu i – przede wszystkim – to, że wszechświat doprowadził do jego powstania w tak szczęśliwym momencie. Rozumiem teraz, że nie mogłem nakręcić lepszego drugiego filmu niż "Wyśnione miłości". Na skrzydłach nieopisanej radości z zakończenia kolejnego projektu już myślę o następnym. Sztuka nigdy nie daje ci długo siedzieć bezczynnie. Praca czeka.
 
Xavier Dolan
 
ip/ Gutek Film, dystrybutor filmu
 
Dodaj artykuł do:
(dodano 13.09.10 autor: redakcja)
Dział film
Tagi: Xavier Dolan, Wyśnione Marzenia, Gutek film
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Paul Weller
2
Steve Hackett
3
Ólafur Arnalds
4
Józef Skrzek
5
Wojtek Mazolewski Quintet
6
Pink Floyd
7
Lauren Spencer Smith
8
Daniel Blumberg
9
The Teskey Brothers
10
The Storyteller
1
Rebecca Lenkiewicz
2
Jan Hřebejk
3
Juliusz Machulski
4
Ido Fluk
5
Samuel Van Grinsven
6
Paolo Genovese
7
Cédric Klapisch
8
Blandine Lenoir
9
Quentin Dupieux
10
Ken Scott
1
Krzysztof Garbaczewski
2
Krzysztof Pastor
3
Richard Chappell
4
Alina Moś
5
Ewa Platt
6
Ilaria Lanzino
7
Anna Kękuś
8
Sebastian Fabijański
9
Łukasz Czuj
10
reż. Mariusz Treliński
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia