Poznajcie fragment książki "Człowiek, który wyszedł z mroku"

Poniżej przedstawiamy fragment powieści, zatytułowanej „Człowiek, który wyszedł z mroku” Davida Lagercrantza. 

Hans Rekke był niegdyś doskonale zapowiadającym się pianistą, jednak jego błyskotliwą karierę przerwało załamanie nerwowe. Obecnie jest profesorem psychologii specjalizującym się w technikach przesłuchań i psychopatii. Przenikliwy i działający nieszablonowo, a przy tym pełen sprzeczności, widzi więcej. Doskonale wychowany i kulturalny, pod płaszczykiem ogłady skrywa duszę dręczoną wewnętrznymi demonami. Tłumiona lekami i narkotykami choroba przekłada się na zaburzoną percepcję i odmienny sposób postrzegania rzeczywistości: w napadach manii jego psychika działa niczym papierek lakmusowy, rejestrując najdrobniejsze zmiany w otoczeniu.

Micaela Vargas jest z pochodzenia Chilijką, córką uchodźców politycznych, która wszystko zawdzięcza sobie, sile swojego charakteru i determinacji. Jej życie nawet teraz, kiedy jest szwedzką policjantką, to nieustająca walka ze stereotypami czy dyskryminacją. Wychowała się na sztokholmskim peryferyjnym blokowisku, słynącym z dużego odsetka migrantów oraz wysokiej przestępczości. Pracowita, wytrwała i nieustępliwa, patrząca dalej niż współpracownicy oczekujący szybkich efektów i pochwał. Obciążają ją sprawy rodzinne, ponieważ jej bracia są zamieszani w działalność przestępczą.

W pierwszej powieści nowej serii ta dwójka będzie musiała rozwiązać sprawę morderstwa, które może mieć daleko sięgające konsekwencje. Fragment książki przeczytacie poniżej.

Pięć

Potem Micaela próbowała sobie przypomnieć, co tak na­prawdę wiedzieli tamtego dnia, i było to oczywiście o wiele mniej, niż im się wydawało. Wtedy to morderstwo sprawia­ło wrażenie dość prostej sprawy, mimo całej swojej brutal­ności. Nie było w nim nic wyrafinowanego, żadnych oznak planowania czy dłuższych przygotowań.

Wówczas wszystko wskazywało na to, że doszło do wy­buchu dzikiego szału. Oczywiście to, że zdarzył się tuż po meczu piłkarskim, a ofiara cieszyła się pewną popularno­ścią, dodawało całej sprawie spektakularności.

Jamal Kabir miał trzydzieści trzy lata w chwili śmierci. Był dość przystojnym szczupłym mężczyzną o wyprosto­wanych plecach i nieco skrzywionej szczęce, która stanowi­ła ślad po przemocy i torturach, jakich doświadczył w Ka­bulu. Wielu świadków podkreślało, że emanował pewnym smutkiem, więc nie dziwiły krążące na jego temat pogłoski. Ale zespół śledczych słyszał o nim przeważnie same dobre rzeczy, wszyscy mówili, że był doświadczonym sędzią i pa­nował nad boiskiem podczas gry.

Za czasów reżimu talibów walczył o to, by chłopcy w Kabulu mieli prawo grać w piłkę nożną. Nie było to łatwe, jak opowiadał w Urzędzie do spraw Migracji. Reżim co chwilę ogłaszał nowe zasady: jaka ma być długość ręka­wów bluzy czy spodenek piłkarzy albo w jaki sposób mogą okazywać radość po strzelonym golu. Ale Kabir walczył o swoją sprawę. Uważał ją nawet za kwestię życiowej ko­nieczności, jak mówił. Wszelkie inne rozrywki były zakaza­ne. Micaela przeczytała na ten temat wszystko, co jej wpadło w ręce. Nie wolno było słuchać muzyki. Zakazany był też teatr czy oglądanie filmów. Książki palono. Kobiety były zamykane w domach albo musiały się chować pod burkami, a na miejskim stadionie Ghazi regularnie odbywały się eg­zekucje, jakby mord i okaleczanie ludzi miały zastąpić fut­bol i stać się nową rozrywką dla tłumów.

Najwidoczniej Kabir traktował swoją misję jako kwestię czysto egzystencjalną – zapewnienie ludziom wytchnienia. Organizował mecze i turnieje dla juniorów. Dzięki temu, jak twierdził, zyskał popularność. Ludzie przychodzili do nie­go i dziękowali. Ale równocześnie miał coraz większe pro­blemy z władzami. W końcu został aresztowany i poddany torturom. Istniało kilka znaków zapytania co do przeszłości Kabira, a Micaela uważała, że jego relacja o tym, jak został pojmany, nie była do końca wiarygodna. Ale Urząd do spraw Migracji uzyskał potwierdzenie, że talibowie rzeczy­wiście go prześladowali, nie było też wątpliwości co do tego, że okrutnie go torturowano.

Protokół sekcji zwłok stwierdzał złamania żeber i szczę­ki, które nie powstały w związku z morderstwem. Na prze­gubach dłoni miał sino zabarwione blizny po łańcuchach, a na jego klatce piersiowej widoczne były ślady odmrożeń. Bez wątpienia musiał znosić wielkie cierpienia, a mimo to zachował ducha walki. Po przybyciu do Szwecji w listopa­dzie 2002 roku właściwie od razu podjął swoją działalność z Kabulu. Z ośrodka dla uchodźców w miasteczku Spånga, gdzie go umieszczono, jeździł na okoliczne boiska piłkar­skie i nawiązywał kontakty z drużynami młodzików, które tam trenowały.

– To był mój sposób na przeżycie – mówił.

Przynosił piłki i rozstawiał pachołki. Udzielał rad i wy­głaszał pochwały, aż stosunkowo szybko dostał możliwość sędziowania w rozgrywkach juniorów i od razu było widać, że zna się na rzeczy. Ludzie zwracali na niego uwagę, pew­nie też dlatego, że na boisku poruszał się w szczególny sposób. Krok po kroku dostawał więc coraz bardziej odpo­wiedzialne zadania. W końcu sędziował nawet mecze w Allsvenskan, rozgrywkach juniorów w pierwszej lidze. W maju tego roku, trzy tygodnie przed śmiercią, dziennikarze z „Echa Sportu” nakręcili o nim reportaż. Dlatego też wielu kibiców na stadionie Grimsta go rozpoznało, kiedy drugiego czerw­ca wyszedł na murawę. Na pewno dlatego świadek Ruth Edelfelt, matka jednego z graczy, widziała w nim bohatera wojennego, a inni w nieco podniosły sposób mówili o jego mrocznej aurze.

Wiadomo było, że Kabir dostał właśnie mieszkanie na Torneågatan w Akalli i dodatkowo pracował w warsztacie motocyklowym, tak samo jak w Kabulu. Nikt w zespole nie wiedział, czy kiedykolwiek otrzymywał pogróżki albo cze­goś się bał. Najwyraźniej czuł się pewnie, kiedy gwizdkiem rozpoczynał mecz tuż przed godziną pierwszą, jak zawsze wyprostowany, patrzący śmiało wielkimi brązowymi ocza­mi. Mieli do dyspozycji dwa nagrania meczu. Każda druży­na filmowała na własne potrzeby – Djurgården i Bromma­pojkarna, siedemnastolatki – i na nagraniach było widać, że Kabir był skupiony i uważny. Czasem tylko spoglądał w górę na niebo.

W powietrzu wisiała burza. Jak na letni dzień było za­skakująco zimno, więc widzowie byli ubrani w kurtki lub dresy, wszyscy z wyjątkiem mężczyzny, który miał na sobie jedynie krótkie spodenki i błękitną koszulkę Napoli z napi­sem Buitoni. Ta koszulka była dla niego bardzo ważna. Mi­caela wiedziała o tym. Beppe bez ustanku gadał o świetno­ści Napoli w latach osiemdziesiątych, a koszulka była kopią stroju klubowego z czasów, kiedy z Maradoną w składzie drużyna wygrywała we włoskiej lidze.

Na początku koszulka była czysta, może nawet wypraso­wana, a sam Beppe tuż po rozpoczęciu meczu był w znakomi­tym humorze. Miał ku temu wszelkie powody. Był ojcem naj­większej gwiazdy na boisku, Maria Costy, więc przez cały czas kręcił się między ludźmi, popijał z zielonej butelki Gato­rade, która raczej nie zawierała wody, i chwalił się swoim sy­nem. Ale nie trwało to długo, bo jak często w jego życiu bywa­ło, nagle humor mu się zmienił. Na pewno wpływ miała na to pogoda: w środku drugiej połowy zaczęło lać, deszcz zacinał ukośnie z boku. Ale głównym powodem był sam mecz. Djur­gården udało się wyrównać zaledwie w cztery minuty. Giu­seppe zaczął wtedy pokrzykiwać, głównie na Kabira.

– Ty chyba głupi jesteś! Gwiżdż! – wrzeszczał, ale dłu­go nikt nie zwracał na to uwagi.

Ludzie koncentrowali się na innych rzeczach. Było dwa do dwóch, mecz robił się coraz bardziej emocjonujący i ostry, zwłaszcza w końcówce. Mario właśnie przejął piłkę tuż przed polem karnym, minął dwóch, trzech graczy i zło­żył się do strzału, kiedy został podcięty.

– Karny, kurwa jego mać, karny!!! – darł się Giuseppe i przypuszczalnie tym razem wyjątkowo miał rację.

Na filmie wszystko było widać jak na dłoni. Kabir spra­wiał wrażenie, jakby miał odgwizdać karnego, ale jednak tego nie zrobił. Nie było rzutu karnego, w polu bramkowym leżał kontuzjowany Mario, krzycząc z bólu, Giuseppe wbiegł na boisko i zaczęła się nieziemska awantura. Beppe szalał, jakby kompletnie postradał rozum i może dlatego tak wielu kibiców zapamiętało, że Jamal Kabir zachowywał się wyjąt­kowo godnie, przynajmniej tak sądziła Micaela.
(…)

Dodaj artykuł do:
(dodano 21.06.22, autor: blackrose)
Dział literatura
Tagi: David Lagercrantz, fragment, Człowiek, który wyszedł z mroku
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Kasia Nova
2
Vampire Weekend
3
My Dying Bride
4
Ghostkid
5
Chaka Khan
6
Marcin Pajak
7
Bruce Springsteen
8
Shakira
9
Charles Lloyd
10
Deep Purple
1
Jan Jakub Kolski
2
Christian Petzold
3
Grzegorz Dębowski
4
Krzysztof Łukaszewicz
5
Emily Atef
6
Sam Taylor-Johnson
7
Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett
8
Louise Archambault
9
Wim Wenders
10
Hae-yeong Lee
1
Michael Sowa
2
Agnieszka Jeż
3
Kamila Cudnik
4
Claire Castillon
5
Namina Forna
6
George M. Johnson
7
Daniel Gibbs, Teresa H. Barker
8
Samuel Bjork
9
Laura Passer
10
Rebecca Yarros
1
Katarzyna Baraniecka
2
reż. Mariusz Treliński
3
Beth Henley / reż. Jarosław Tumidajski
4
Gabriela Zapolska
5
Opera Krakowska w Krakowie
6
Marta Abramowicz / reż. Daria Kopiec
7
Rodion Szczedrin
8
Michaił Bułhakow
9
Jarosław Murawski
10
Dale Wasserman
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia