Fragment powieści "Eva Luna" Isabel Allende

Gorąco zachęcamy do zapoznania się z fragmentem powieści „Eva Luna” spod pióra Isabel Allende.

Matka była milcząca, potrafiła zapodziać się wśród mebli, wtopić we wzór dywanu, nie robić najmniejszego hałasu, jakby jej nie było. Zmieniała się jednak w zaciszu naszego wspólnego pokoju. Zaczynała mówić o przeszłości lub snuć swoje opowieści, a wtedy pokój wypełniał się światłem, ściany znikały, przestrzeń otwierała się na niewiarygodne krajobrazy, pałace pełne przedmiotów, niewidzianych nigdzie indziej, na odległe kraje wymyślone przez nią samą lub wzięte z biblioteki jej chlebodawcy. Kładła mi u stóp wszystkie skarby Wschodu, księżyc i to, co kryło się za nim, zmniejszała mnie do rozmiarów mrówki, żebym z tej perspektywy mogła poczuć wszechświat, przypinała mi skrzydła, bym mogła widzieć go ze sklepienia niebieskiego, lub rybi ogon, żebym poznała głębiny morskie. Gdy opowiadała, świat zaludniał się postaciami, a z niektórymi tak się zżyłam, że jeszcze dziś, po tylu latach, potrafię opisać ich strój i barwę głosu. Zachowała w nienaruszonym stanie wspomnienia z dzieciństwa spędzonego w misji u zakonników, pamiętała anegdoty zasłyszane mimochodem i historie wyczytane w książkach, przetwarzała tkankę własnych snów – z tych wszystkich materiałów zbudowała dla mnie świat. Słowa nic nie kosztują, mówiła i przywłaszczała je sobie; wszystkie do niej należały. Ona zaszczepiła we mnie przekonanie, że rzeczywistość nie ogranicza się do tego, co postrzegamy na powierzchni, ma też pewien wymiar magiczny i jeśli komuś przyjdzie ochota, może wyolbrzymiać ją i ubarwiać, by życie nie toczyło się tak monotonnie. Postaci, które przywoływała w swych magicznych opowiadaniach, są jedynymi jasnymi wspomnieniami, jakie pozostały mi z pierwszych lat życia. Wszystko inne przykryła mgła, w której utonęły domowe służące, uczony starzec przykuty do angielskiego fotela przerobionego na wózek inwalidzki, korowód pacjentów i nieboszczyków, którymi profesor zajmował się mimo swej choroby. Dzieci wytrącały profesora Jonesa z równowagi, był jednak tak pochłonięty własnymi myślami, że najczęściej mnie nie zauważał, napotkawszy w jakimś zakamarku domu. Trochę się go bałam, bo nie wiedziałam, czy to on jest twórcą zabalsamowanych nieboszczyków, czy też raczej oni powołali go do życia. Czasem wydawało mi się, że należą do tej samej rodziny o pergaminowej skórze. Jego obecność nie miała na mnie żadnego wpływu; żyliśmy w innych światach. Krążyłam między kuchnią, patiami, pokojami dla służby i ogrodem, a gdy matka zabierała mnie do innych części domu, poruszałam się bezszelestnie, żeby w oczach starego profesora stanowić jedynie przedłużenie jej cienia. Dom przesiąknięty był tyloma rozmaitymi zapachami, że mogłam się po nim poruszać z zamkniętymi oczyma; zawsze wiedziałam, gdzie jestem. Zapach jedzenia, ubrań, węgla, książek, odór lekarstw i wilgoci przylgnęły do postaci z opowiadań, wzbogacając tamte lata.

Moje wychowanie podporządkowano teorii, wedle której wszelki występek bierze się z bezczynności. Pogląd ten głosiły Siostrzyczki Miłosierdzia, a profesor wprowadzał go w życie z despotyczną surowością. Nie miałam oddzielnych zabawek, choć prawdę powiedziawszy, wszystkie przedmioty znajdujące się w domu służyły mi za zabawki. W ciągu dnia nie było czasu na odpoczynek, brak zajęcia uważano za coś hańbiącego. Razem z matką szorowałam drewniane podłogi, rozwieszałam pranie, szatkowałam warzywa, a podczas sjesty próbowałam szydełkować i haftować, ale nie wspominam tych zajęć jako uciążliwych. Przypominały zabawę w dom. Nawet ponure doświadczenia, przeprowadzane przez uczonego, nie wzbudzały we mnie niepokoju, ponieważ matka wytłumaczyła mi, że bicie kijem i wystawianie na ukąszenia komarów – na szczęście niezwykle rzadkie – nie są przejawem okrucieństwa naszego chlebodawcy, lecz ściśle naukowymi metodami leczenia. Traktowała zabalsamowanych nieboszczyków z taką poufałością, jakby byli jej zubożałymi krewnymi, i dzięki temu zdusiła w zarodku moje obawy, nie pozwoliła także, by reszta służby napędzała mi strachu makabrycznymi pomysłami. Starała się chyba trzymać mnie z dala od laboratorium… W rzeczywistości prawie nigdy nie oglądałam mumii, wiedziałam po prostu, że były tam, za drzwiami. Ci biedacy są bardzo delikatni, Evo, lepiej nie wchodź do tego pokoju, bo mogłabyś któregoś potrącić i złamać mu jakąś kość, a wtedy profesor bardzo by się gniewał, mówiła. W trosce o mój spokój każdego jakoś nazwała i wymyśliła mu przeszłość, zmieniając ich tym samym w dobrotliwe stworzenia, podobne chochlikom i wróżkom.

Rzadko wychodziłyśmy z domu. Jedna z nielicznych okazji nadarzyła się w związku z procesją w intencji deszczu, kiedy nawet niewierzący przygotowali się do modłów, bo było to raczej wydarzenie społeczne niż religijne. Podobno ani kropla deszczu nie spadła w kraju przez trzy lata, w wyschniętej ziemi otwierały się szczeliny, wyginęła wszelka roślinność, zwierzęta padały z pyskami zagrzebanymi w kurzu, a mieszkańcy równin wędrowali ku wybrzeżu i tam, w zamian za wodę, sprzedawali się w niewolę. Wobec tej narodowej klęski biskup postanowił wyprowadzić na ulicę figurę Jezusa Nazareńskiego i błagać o koniec kary boskiej, a ponieważ upatrywano w tym ostatnią deskę ratunku, stawiliśmy się wszyscy, bogaci i biedni, starzy i młodzi, wierzący i niewierzący. Barbarzyńcy! Prymitywy! Ciemne dzikusy! – krzyczał z wściekłością profesor Jones, gdy się o tym dowiedział. Na nic się to jednak zdało, bo jego służba wystroiła się odświętnie i poszła na procesję. Tłum z figurą Jezusa Nazareńskiego na czele ruszył z katedry, ale nie zdołał dojść do biura Towarzystwa Wody Pitnej, bo w połowie drogi rozpętała się gwałtowna ulewa. Nim upłynęło czterdzieści osiem godzin, miasto zmieniło się w jezioro, zatkały się wszystkie studzienki, woda zalała drogi i zatopiła domy, nurt porwał ze sobą chaty, a w pewnej wiosce na wybrzeżu z nieba spadły ryby. Cud! Cud! – wołał biskup. Wtórowaliśmy mu chórem, nieświadomi faktu, że procesję urządzono po komunikacie meteorologicznym, który zapowiedział tajfuny i ulewne deszcze na całym wybrzeżu karaibskim. Profesor Jones w kółko nam to powtarzał, siedząc w swoim fotelu na kółkach. Zabobonni kretyni! Ignoranci! Analfabeci! – wył, biedaczysko, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Dziw ten sprawił coś, czego nie potrafili dokonać braciszkowie z misji ani Siostrzyczki Miłosierdzia: moja matka zbliżyła się do Boga, bo ujrzała go oczyma wyobraźni, jak siedzi na niebieskim tronie i naśmiewa się dobrotliwie z ludzkiego rodu. Wydał jej się całkiem inny od wzbudzającego trwogę patriarchy z książek do religii. Może boskie poczucie humoru przejawiało się w utrzymywaniu nas w ciągłej niepewności i ukrywaniu przed nami boskich planów i zamiarów. Ilekroć potem przypominałyśmy sobie ten cudowny potop, umierałyśmy ze śmiechu.
(…)

Dodaj artykuł do:
(dodano 12.07.25, autor: blackrose)
Dział literatura
Tagi: Eva Luna, Isabel Allende, Wydawnictwo Marginesy
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Steve Hackett
2
Pink Floyd
3
Haim
4
The Storyteller
5
The Weeknd
6
The Teskey Brothers
7
Józef Skrzek
8
Lauren Spencer Smith
9
Beata Przybytek
10
Anti Babylon System
1
Paolo Genovese
2
Michael Dweck, Gregory Kershaw
3
Cédric Klapisch
4
Ido Fluk
5
Celia Rico Clavellino
6
David Koepp
7
Dani de la Orden
8
Joseph Kosinski
9
Blandine Lenoir
10
David Marqués
1
Nat Cassidy
2
Kobi Yamada
3
Barbara Kingsolver
4
Marcel Moss
5
Emma Angstrom
6
Agata Zamarska
7
Juan Gómez-Jurado
8
Monika Kacprzyk
9
Isabel Allende
10
Penn Holderness, Kim Holderness, Edward Hallowell
1
Richard Chappell
2
Krzysztof Garbaczewski
3
Krzysztof Pastor
4
Paweł Miśkiewicz
5
Ewa Platt
6
Ilaria Lanzino
7
Sebastian Fabijański
8
Anna Kękuś
9
Łukasz Czuj
10
reż. Mariusz Treliński
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia