Fragment książki "O włos"

Prolog
Dziś widziałem cię czterdziesty siódmy raz, odkąd się tutaj przeprowadziłaś, choć ty z pewnością nie liczysz naszych małych randek. Robię to za ciebie i dla siebie, by kiedy spytasz, zaskoczyć cię, jak wiele opowiedziałaś mi o sobie, choć nigdy nie rozmawialiśmy. Ale to się wkrótce zmieni, maleńka. Wtedy otworzysz usta ze zdziwienia, spojrzysz na mnie spod ciężkich powiek, chwycę cię za włosy i zrozumiesz, że zawsze byłem blisko. Dlatego nie gniewam się, że się nie zastanawiasz, dlaczego wciąż pojawiam się w parku, choć nigdy nie mam ze sobą psa.

Twoja suczka pasuje do ciebie doskonale. Drobi kroczki, szczeka strachliwie na każde większe stworzenie, czasami bez powodu, co mnie trochę drażni, ale wybaczam jej, bo wtedy bierzesz ją na ręce, tulisz jak małe dziecko, a kusa koszulka unosi się do góry i widzę twój płaski, opalony brzuch. Dziś tak właśnie było. Jak zwykle ubrałaś się niestosownie do pogody i pory dnia. Choć dopiero wstawał brzask, na nosie miałaś wielkie okulary przeciwsłoneczne, usta spierzchnięte i nabrzmiałe od pocałunków, a w dłoni kawę w papierowym kubku. Już z daleka czułem duszące perfumy, więc domyśliłem się, że nie wróciłaś do domu na noc i jesteś jeszcze pijana. Pewnie niesiona poczuciem winy wpadłaś nad ranem po swoją suczkę i pośpiesznie wyszłaś z nią na skwer. Jak to dobrze, że przed świtem obudziła mnie erekcja i postanowiłem się przejść. Miałem szczęście, bo to nie jest typowa pora waszych spacerów.

Najpierw minąłem cię bez słowa, ale potem się zatrzymałem. Wymieniliśmy spojrzenia i zdawało mi się, że jesteś trochę zła, bo przyłapałem cię, jak w gniewie mruczysz coś do słuchawki. Poprawiłaś bluzkę i odruchowo założyłaś ręce na ramiona, ale i tak zostałem nagrodzony. Nie włożyłaś biustonosza. Uwielbiam twoje pełne piersi, które tak nie pasują do twarzy zbolałego szczenięcia i kruchej sylwetki.

Często wyobrażam sobie, jak prezentujesz mi je martwa w tamtych krzakach, gdzie znika twój słodki piesek, by tarzać się w fekaliach bezdomnych. Nikt nas tam nie zobaczy, skarbie. Nie musisz się obawiać. Zadbam o wszystko. Czekam tylko na właściwą okazję. Na stosowną porę, kiedy park opustoszeje, z nieba będą się lały strugi deszczu, a może i zagrzmi groźnie, gdzieś w oddali dostrzeżesz błyskawicę, albo nocą, gdy księżyc zasuną chmury. Bo czasami wychodzisz ze swoją słodką Grace także wtedy. Tak się stanie, wkrótce się przekonasz. I będzie ci tak dobrze, jak nigdy dotąd. Uwolnię cię. Zaśniesz.

Jeśli szczerze, to wcale nie masz gustu do mężczyzn. Wybierasz źle. Nic dziwnego, że potem płaczesz. Ale dla nas to nawet lepiej, bo po tych wszystkich przejściach bardziej docenisz ciszę. Na razie mogę cię tylko zapewnić, że sen, który ci szykuję, spodoba ci się. Zanurzysz się, utoniesz w spokoju moich dłoni. Nie będziesz nic czuła. Stamtąd, skąd będziesz spoglądała, zobaczysz w moich oczach zachwyt, bo nikt nigdy nie wielbił cię tak jak ja. Wejdziemy w następny etap znajomości i już na zawsze będziesz moja. Żaden marny gach cię więcej nie skrzywdzi.

Dziś byłem bliski zaciągnięcia cię w te krzaki. Powstrzymałem się w ostatniej chwili, uwierz. Nie chodzi o czwartą nad ranem, twojego kaca ani nawet o to, że w parku nie było nikogo. Nie wątpię, że w głębi serca dobrze wiesz, co chcę zrobić. I zrobię.

Aż podskoczyłaś, kiedy się zbliżyłem, spojrzałaś na mnie ze wzgardą, bo dobrze słyszałem, że wcześniej przeklinałaś. On nie jest tego wart. Nie trzeba było się z nim kłaść. Który to już raz popełniłaś ten sam błąd? Może cię to zdziwi, ale wiem, jak on wygląda, gdzie pracuje i kim dla niego jesteś. W skrócie: nikim. Czasoumilaczem. Wiem też o wszystkich poprzednich. Znam ich adresy, numery telefonów i obiecuję, że zapłacą za to, że cię ranili. Zrobię im piekło, kiedy będą się o ciebie martwić.

Masz szczęście, że jestem obok. Mnie na tobie zależy naprawdę, a to, co nas łączy, jest rzadkie. Wystarczyłoby słowo, a dałbym mu popalić. Wyeliminowałbym go z twojego życia jednym ruchem. Jest ktoś, kto się go nie boi, a ja go znam. Problem w tym, że ty tego nie chcesz. Chcesz być przez niego krzywdzona, chodzisz jak ta twoja Grace na smyczy, tańczysz i łasisz się do niego, a potem klniesz i lejesz łzy. Zaczyna mnie to wkurzać, dlatego wymierzę mu karę. Będzie miał roboty po uszy. Zobaczysz. Obiecuję ci, że wezmę na siebie twoje cierpienie, bo mnie lekko będzie je dźwigać. A on zapłaci. Wasz romans się wyda. Ty zrozumiesz, że to ślepa ulica.

Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, co zamierzam, i pogłaskałem twojego pieska, a potem wziąłem go na ręce. Poczułem kruche kosteczki, gdy przycisnąłem go do piersi, aż zapiszczał. Sięgnąłem do kieszeni i podarowałem mu smakołyk.

– Ona nie bierze jedzenia od obcych – powiedziałaś, siląc się na wrogość, a ja, jak zwykle, nie odpowiedziałem.

Patrzyliśmy, z jaką ochotą ta zdrajczyni Grace pożera smaczek. Dłoń zacisnęłaś na kubku, aż spadła pokrywka. Widziałem w twoich oczach gniew, bezsilność i lęk – zadziałały jak afrodyzjak. Czyżbyś się spociła? Żałowałaś, że nie masz kabury z bronią? Ja byłem w niebie – w tej chwili poczułem, że moja erekcja osiąga pełnię.

Zauważyłaś, że Grace już na mnie nie szczeka? Założę się, że następnym razem podbiegnie z własnej woli, by być karmiona i pieszczona. Ty będziesz następna.

Potem odszedłem. Myślałaś, że znów jesteś w parku sama, i zaraz do niego zadzwoniłaś. Krzyczałaś, płakałaś i groziłaś mu jak jakaś suka w rui. Patrzyłem z oddali, jak pochylasz się w swoich obcisłych getrach, by pozbierać odchody Grace.

Twoje szerokie biodra, doskonale okrągłe pośladki wypinały się zachęcająco w moją stronę. Jestem gotów przysiąc, że majtek też nie zdążyłaś włożyć. Czy kiedykolwiek nosisz bieliznę? Wtedy pomyślałem, że nadchodzi nasz czas. I to będzie piękne. Przycisnę cię do gleby, wbiję twarz w trawę i wejdę gwałtownie. Zawyjesz z rozkoszy, więc zacisnę ci dłonie na szyi, żebyś milczała, bo ktoś mógłby przerwać nasze harce. Pociągnę cię w krzaki, bo to tam zaplanowałem właściwy spektakl. Pójdziesz ze mną jak wzorowa uległa. Grace cię nie obroni. Nie będzie szczekała. Ukręcę jej tę niepozorną główkę na twoich oczach, dlatego pozwolisz mi używać siebie w błogiej ciszy, bo uznasz, że to nasz pierwszy i ostatni raz.

Nie mylisz się, śliczna. Twoje ciało znieruchomieje.

Nie planuj zemsty. Nie licz, że mnie potem znajdziesz. Ani twoi koledzy.

Ułożę was obie w tym gąszczu jak śpiące królewny i odwiedzę jeszcze kilka razy, zanim was znajdą. Może sam ich zaprowadzę? Nie jest trudno zorganizować jakiegoś psa, który ruszy za tropem. Nic się nie martw. Będę cię wielbił, wspominał i bronił twojego dobrego imienia przed wszystkimi. A o inne nie musisz być zazdrosna: są jak egzaminy próbne. Zawsze będziesz tą jedyną. Pozostałe, które nadejdą po tobie, mają mi tylko przypominać, jakim byłem kiedyś amatorem.

Dodaj artykuł do:
(dodano 19.11.25 autor: blackrose)
Dział literatura
Tagi: O włos, Katarzyna Bonda, fragment
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Agnieszka Holland
2
Dan Trachtenberg
3
Sebastian Juszczyk
4
Wojciech Smarzowski
5
Paweł Podolski
6
Michał Kwieciński
7
Radu Jude
8
Maura Delpero
9
James Marquand
10
Solange Cicurel
1
Jacek Mikołajczyk
2
Natalia Korczakowska
3
Ewa Platt
4
Krzysztof Pastor
5
Krzysztof Garbaczewski
6
Richard Chappell
7
Paweł Miśkiewicz
8
Alina Moś
9
Ewa Platt
10
Ilaria Lanzino
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia