Fragment książki „Złamane Serce w Toskanii"

Na jednym z pięter Pałacu Kultury znana warszawska szkoła muzyczna wynajęła salę, gdzie tego dnia miał się odbyć recital Radosława Ryszkowskiego, chłopaka Justyny. Na prowizorycznej scenie stało wielkie czarne pianino z siedziskiem. Przygotowano również sto krzeseł dla gości. Jednym z ważniejszych zaproszonych był znany pracownik Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jako że ministerstwo wspierało chłopaka w ramach stypendium. W pierwszym rzędzie było miejsce dla rodziców Radka oraz jego dziewczyny. Na miejscu nie zabrakło również proboszcza parafii św. Anny, prywatnie przyjaciela rodziny Ryszkowskich i wielkiego fana talentu chłopaka.

Justyna pojawiła się piętnaście minut przed recitalem. Byłaby nieco wcześniej, gdyby jej tata, który ją przywiózł, przyjechał po nią na czas. Po odwiezieniu córki od razu wybrał się na wywiadówkę. Dziewczyna ubrana była w czarną sukienkę oraz czarne pantofelki. Na sali grzecznie przywitała się z rodzicami Radka. Mama, Jola, była czterdziestoośmioletnią szatynką o zielonych oczach i krótkich blond włosach. Ojciec, Michał, tak jak syn mierzył prawie dwa metry wzrostu, był zadbanym szczupłym mężczyzną o krótkich czarnych włosach i długiej czarnej brodzie. Rodzice — podobnie jak Justyna — byli bardzo dumni z Radosława.

Wszyscy zasiedli na swoich miejscach. Po chwili na salę wszedł bohater wieczoru, ubrany w czarny garnitur. Ukłonił się publiczności. Jego mamie ze wzruszenia po policzkach popłynęły łzy. Justyna patrzyła na swojego chłopaka z uwielbieniem. Była w nim zakochana po uszy, a teraz towarzyszyła mu na recitalu. Usłyszawszy pierwsze dźwięki, zamknęła oczy i zaczęła się w pełni relaksować.

Po godzinie, z krótkimi przerwami, Radosław zakończył koncert. Cała sala wstała z krzeseł i zaczęła klaskać. Na twarzy chłopaka widać było prawdziwy uśmiech i dumę.

Po koncercie, gdy goście już opuścili salę, rodzice czekali na syna wraz z Justyną.

— Justynko, i jak ci się podobała gra Radka? — zapytała zaciekawiona Jola.

— Bardzo! I myślę, że nie byłam wyjątkiem, bo rozglądałam się po sali i widziałam, że inni też się zachwyceni.

Radek podziękował swojej nauczycielce oraz kolegom ze szkoły muzycznej za to, że mu towarzyszyli. Widać było, że właścicielka szkoły jest bardzo zadowolona. Zapewne liczyła na dodatkowe wsparcie ministerstwa dla jej szkoły. Potem chłopak wyszedł z sali i dołączył do Justyny i swoich rodziców.

— Synku! Byłeś genialny. Jestem z ciebie taka dumna! — zawołała mama i od razu przytuliła swojego syna.

Justyna poczuła się trochę ubiegnięta, też chciała przytulić swojego chłopaka.

Tata poklepał syna po ramieniu.

— Radek, naprawdę dałeś czadu. Mama ma rację, byłeś genialny. — Michał poklepał syna po ramieniu. Widać było na jego twarzy dumę.

Chłopak podszedł do dziewczyny.

— A tobie, Justyś, podobało się? — zapytał z uśmiechem.

— Wiesz, że ja jestem twoją największą fanką. Bardzo cię kocham i nawet gdyby nikomu się nie podobało, ja zawsze bym cię wspierała — odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech.

Tata Radosława zaproponował wspólne wyjście do restauracji. Uważał, że warto zwieńczyć tak wspaniały dzień pyszną pizzą. Nikt nie protestował. Po wyjściu z Pałacu Kultury Radosław szedł za rękę z Justyną, a rodzice obok nich. Co chwilę powtarzali, jak bardzo są dumni ze swojego syna.

Gdy doszli na miejsce, kelner zaprosił ich do stolika. Usiedli i zamówili po jednej małej pizzy dla każdego.

— Tak sobie myślę, że może byście chcieli wyskoczyć nad morze? — zaproponował ojciec Radka. — Na razie nikt nie będzie wynajmował naszego apartamentu. Odpoczęlibyście sobie trochę, bo przecież zaraz matura, więc warto mieć czystą głowę.

— Wiesz, tato, to całkiem dobry pomysł, a mógłbym pożyczyć twoje porsche? — zapytał z nadzieją Radek.

— A nie możesz wziąć mercedesa? — westchnął tata, ewidentnie niezadowolony z pomysłu.

— Oj, Michał! Pożycz młodemu samochód — odezwała się Jola. — Widzisz przecież, że jest odpowiedzialny. Sam im wyjazd proponujesz, a dziewięćset jedenastki nie pożyczysz? –Mama mrugnęła do syna.

— W sumie… to może lepiej, żebyście poszli do kina w weekend? — wymamrotał ojciec.

— Michał! — krzyknęła Jola.

— Dobra, dobra, tylko jak mi, synku, zarysujesz, to koniec ze studiami i idziesz do pracy, żeby mieć na lakiernika.

— Tato, spokojnie, nie zarysuję. Gdzie twoje zaufanie do mnie? Czy kiedykolwiek cię zawiodłem?

Justyna przysłuchiwała się dyskusji. Czuła się nieco dziwnie, bo nikt nie oczekiwał na jej odpowiedź, czy chce jechać w weekend nad morze, czy może ma inne plany. Jednak pomyślała sobie, że skoro jest ciepło, a zaraz matura, to z chęcią wybierze się nad morze z Radkiem. Gdy podano jedzenie, dyskusja straciła nieco tempo.

— Powiedz mi, Justynko, to gdzie ty w końcu chcesz iść na te studia? — zapytała Jola.

— Postanowiłam razem z moją najlepszą przyjaciółką iść na ASP.

— O Boże! A to nie prawo jak twój znany tata? — zdziwiła się kobieta.

Justyna poczuła się dziwnie, widząc taką reakcję.

— Prawniczką zostałabym bez problemu, zwłaszcza że tata ma swoją kancelarię. Jednak to mnie nie kręci. Wolę być artystką.

— Justynko, ale w życiu nie zawsze wybiera się to, co się lubi. Trzeba patrzeć, co może dać nam więcej pieniędzy.

— Mamo! — zdenerwował się Radek. — Wy tylko o pieniądzach i pieniądzach. Czasem, jak was tak słucham, to mi się rzygać chce.

— Radku! Tak agresywnie do mamy?

— No jak nie pozwalasz komuś mieć własnego zdania i marzeń, tylko ma iść tak, jak wam się wydaje, to inaczej zareagować nie można — mówił zdenerwowany. — Kasa, tylko kasa, ale jakoś mnie na studia muzyczne namawiacie, a przecież mógłbym przejąć taty salon samochodowy i w ogóle nie iść na studia.

— Widzisz, Jolciu, Radek mówi to, co ja mówiłem. Po co mu studia? — wtrącił się ojciec.

— Oj, zamknij się, Michał! I będzie taki jak ty: zero wykształcenia i wychowania — odpowiedziała zdenerwowana Jola. — Synku, może trochę przesadziłam. Justynko, możesz iść tam, gdzie chcesz.

— No oczywiście, że może — zirytował się Radek. — Gdybym ja chciał pójść do seminarium, też nie mielibyście nic do gadania.

Justyna spojrzała na niego, zdziwiona niecodziennym porównaniem.

— Jakbyś chciał, to pierwsza bym cię tam wysłała — odparła Jola. — Byłabym wręcz dumna, mając syna bliżej Boga. Może jednak wróćmy do rzeczywistości. Masz Justynę, idziecie na studia i kiedyś trzeba będzie pomyśleć o zaręczynach i ślubie — tłumaczyła. Czuła, że syn się z nią droczy, próbując po prostu postawić na swoim. Oczywiście, że nie chciałaby, aby został księdzem. Dla niej już teraz Justyna mogłaby być jego żoną. Nie miałaby również nic przeciwko posiadaniu wnuczki, którą mogłaby rozpieszczać. Urodził jej się Radek, a zawsze marzyła o córce. Niestety przez pewne komplikacje nie mogli mieć więcej dzieci.

Gdy spotkanie dobiegło końca, rodzice pożegnali Justynę, a Radek postanowił ją odprowadzić.

— Justyś, przepraszam cię za moich rodziców.

— Spokojnie, mam tak samo w domu. Tata też by wolał, żebym poszła na prawo. Ale życie jest jedno, więc po co mam robić coś, czego nie czuję?

— Może masz rację. A co, jeśli większość uzna, że zwariowałaś?

Justyna wzruszyła ramionami.

— Wtedy to ich problem, a nie twój.

Radek ją przytulił. Sam ostatnio miał wiele życiowych przemyśleń. Rozmowa z dziewczyną utwierdziła go co do wyboru studiów.

— Pomyślisz, że jestem wariatem, ale chyba wybiorę teologię.

— Pamiętasz, co mówiłam przed chwilą? — uśmiechnęła się Justyna. — Zapomnij! Idź tam, gdzie są pieniądze. Oczywiście żartuję… wolę być biedną artystką z bidnym katechetą niż z bogatym facetem z depresją, wykonującym pracę, której nienawidzi.

— Kocham cię! — odpowiedział chłopak.

— Wiem, ja ciebie też.

Gdy byli już pod blokiem, pocałował dziewczynę i się pożegnał.

Justyna weszła po cichu do mieszkania, licząc na to, że tata zabrał mamę tak jak zwykle do restauracji. Jednak po jej wejściu do mieszkania od razu zapaliło się światło. Ojciec był cały czerwony na twarzy i miał groźną minę.

— Cześć, tato! — powiedziała, próbując się uśmiechnąć, mimo że wiedziała, że chodzi o wywiadówkę.

— Matma, chemia i fizyka, córko, no porażka! Jeszcze pałę dostałaś ostatnio z kartkówki z matematyki — mówił zdenerwowany, wymachując rękoma.

— Eh, zdążyła jednak sprawdzić… — mruknęła.

— Co powiedziałaś?

— Nic, nieważne! Tak mi się coś przypomniało — odparła, robiąc teraz smutną minę. — Tato, ja jestem humanistką! Mnie przedmioty techniczne nie wchodzą do głowy.

— To nie mogłaś poprosić o korepetycje?

— Ale, tato, po co? Ważne, że zdaję, a na ASP nikt na chemię, fizykę i matematykę patrzeć nie będzie.

— No dobrze — westchnął. — Przyjmuję twoje argumenty, mają nawet sens.

— Przyjmujesz, bo jesteś najlepszym prawnikiem w Warszawie, a dobre argumenty tak dobrego specjalistę jak ty zawsze przekonają. — Poszła przytulić się do swojego taty.

Po chwili ojciec już się uspokoił. Poszedł z Justyną do kuchni i przygotował córce kanapki. Mama w tym czasie była u znajomej na ploteczkach. Dziewczyna wzięła kanapki i zaniosła do swojego pokoju. Potem zadzwoniła do Uli.

— I jak po wywiadówce? — zapytała zaciekawiona Justyna.

— Było trochę narzekania, ale obyło się bez rękoczynów roześmiała się przyjaciółka.

— Wiesz, ja wchodzę po cichu do mieszkania, a tu widzę tata cały czerwony. No czuję, że będzie się działo. Zaczyna krzyczeć jak z matematyki, fizyki i chemii tak słabo. Na szczęście jest prawnikiem i przekonałam go argumentami, żeby wyluzował.

— A koncert jak?

— No powiem ci, że Radek jak zawsze dał radę. Miałam zamknięte oczy i ta muzyka aż koiła moje zmysły.

— Ja to nie wiem, ale ja nadal jestem sama. Tobie trafił się pianista, a mnie ciągle podrywają wyłącznie nieudacznicy. No masakra! Co drugie słowo „kurwa” i zaprasza do restauracji… na kebab. Jeszcze, żeby chociaż marzyciel się trafił, piknik na trawie urządził, a ci obecni to trawę co najwyżej zaproponują, ale do zapalenia — mówiła zgorszona Ula.

— Kebab i seks, a gdzie seks z miłości? Część idzie na totalną łatwiznę. Wyda taki dwadzieścia złotych na kebab i zbiera mu się na amory. Dziewczynę traktuje taniej niż prostytutkę, bo one biorą sto pięćdziesiąt za godzinę. Dobrze, że ja mam Radka, a ty się szanujesz. Bydło powinno się omijać. Ja czekałam z Radkiem prawie trzy lata, żeby zacząć się z nim kochać, a przecież to wspaniały chłopak. Zawsze stał w mojej obronie, inteligentny i marzyciel. To związek z miłości — mówiła pełna emocji Justyna.

— Pamiętasz, że w piątek mamy ASP?

— O Boże! Zapomniałabym… Dobra, to jutro do szkoły, a potem wpadniesz do mnie na nocowanie. Obejrzymy coś, a w piątek po szkole może zamówimy pizzę, a potem skoczymy do ASP.

— Dla mnie brzmi okej.

Dziewczyny rozmawiały jeszcze przez godzinę o szkolnych ploteczkach. Potem Justyna zakończyła rozmowę. Poszła do swojej szafki z książkami i wzięła jedną. Dziś miała ochotę na romans. Czytając, w pewnym momencie zasnęła. Gdy Jagoda wróciła do domu i zobaczyła śpiącą córkę, odłożyła książkę na półkę, a córkę przykryła kołdrą.

Nazajutrz Justyna wstała równo z dzwonkiem budzika. Pospałaby dłużej, ale niestety trzeba było zbierać się do szkoły. Dziś, na szczęście dla niej, dzień zaczynał się językiem polskim, a potem miała być historia. Był to jej ulubiony początek dnia, a ponieważ jednocześnie był to piątek, czuła się w pełni szczęśliwa. Wzięła swoją torebkę i wyszła z domu. W szkole, przed salą, spotkała znajomych, przywitała się i przez chwilę zastanawiała się, gdzie jest Ula. Przyjaciółka po chwili się pojawiła. Zadzwonił dzwonek i razem weszły do sali.

Justyna uwielbiała swoją panią profesor. Lekcje prowadziła z pasją i uwielbiała polską oraz zagraniczną literaturę. Nie ograniczała się do książek, które proponowało ministerstwo, tylko wybierała wszystkie, które wywarły na niej wrażenie. Czasem brała do ręki dzieła współczesne i czytała na lekcji fragmenty. Chciała zarazić uczniów miłością do literatury, a każdy lubi słuchać pasjonatów. Tego dnia pani profesor postanowiła omówić dramat Williama Shakespeare’a pod tytułem Romeo i Julia. Profesor była zakochana w dziełach Shakespeare’a.

Justyna oglądała film i czytała książkę. Film dużo bardziej przypadł jej do gustu, książka, mimo że krótka, napisana była według niej specyficznym językiem. Tak obcym w porównaniu do współczesnego, że trudno jej się ją czytało. Jednak książka brzmiała dużo lepiej, gdy zaczęła ją czytać pani profesor. Słychać było emocje, zmiany barwy głosu, gdy wypowiadała kwestie poszczególnych bohaterów.

Justyna, słuchając, zastanawiała się, co by zrobił Radek, gdyby ona umarła. Nawet posmutniała, wyobrażając sobie, że musiałaby opuścić tak wspaniałego chłopaka. Uważała, że ich miłość była co najmniej tak wielka, jak Romea i Julii. Na szczęście w ich przypadku nikt trucizny pić nie musiał, a rodzice darzyli się szacunkiem.

Pani profesor spojrzała po klasie i zadała pytanie swojej ulubionej uczennicy.

— Justynko, co cię najbardziej urzekło w tej historii?

— Pani profesor, myślę, że bezgraniczna, nieszczęśliwa miłość. Autor chciał nam ukazać, czym jest prawdziwa miłość oraz jak bezsensowne zachowanie dwóch rodzin doprowadziło do tragedii. Wydaje mi się, że kiedyś rodzice mieli dużo większy wpływ na małżeństwa. Przecież czasem zdarzało się, że panna młoda tylko raz przed ślubem widziała swojego męża. Zapewne dzieło Shakespeare’a, mimo że nadal wywołuje emocje z powodu tragicznej śmierci zakochanych, w czasach, kiedy zostało wydane, musiało być nawet uznane za kontrowersyjne. Postawienie się rodzicom w imię miłości? Cała ta historia pod wieloma względami jest genialna. Jednak mnie bardziej odpowiadał film niż książka — powiedziała Justyna, starając się uzewnętrznić swoje przemyślenia.

— Tak, teraz mało kto zwraca uwagę, że w momencie powstania dzieła liczba kontrowersyjnych tematów, które poruszało, była dużo większa niż obecnie. Rodzice nie mają już przecież takiego wpływu na waszych partnerów albo partnerki, choć pewnie by chcieli — roześmiała się pani profesor.

Wszyscy słuchali jej w głębokim skupieniu. Nawet ci, którzy przeważnie w ostatnich ławkach rozrabiali i woleli, aby im nie przeszkadzać. Pani profesor była wyjątkową osobą i każdy ją cenił.

Reszta lekcji tego dnia szybko minęła. Po szkole dziewczyny szły w kierunku mieszkania Justyny.

— Justyś, nie mówiłam ci tego wcześniej, ale moi rodzice są w separacji — powiedziała cicho Ula.

— Boże, współczuję! A co się stało? — zapytała zdziwiona Justyna.

— Ostatnio nie układało im się w małżeństwie i tata się wyprowadził. Jestem załamana, wiesz, jak bardzo kocham mojego tatę. Mam nadzieję, że wrócą do siebie. Urodziny obchodziłam oddzielnie z rodziną mamy i oddzielnie z rodziną taty. Ktoś by powiedział, że dostałam dwa prezenty, ale wcale nie jest mi do śmiechu w tej sytuacji.

— Nie dziwię się, sama nie wiem, co bym zrobiła na twoim miejscu. Czyli coś się wypaliło? Czy zdrada?

— Wypaliło się, tak mama mówiła.

— A nie próbowali pójść do specjalisty? Może to uratowałoby ich związek?

— Też im to zasugerowałam i w przyszłym tygodniu są umówieni do specjalisty. Widzisz, czasem jest tak, że ludzie przestają robić wspólnie rzeczy i zaczynają się od siebie oddalać. Niestety dotknęło to moich rodziców. Mam nadzieję, że specjalista im pomoże — westchnęła Ula.

— Jestem przekonana, że pomoże, najgorzej poddać się bez walki. Wiesz, ile ludzi teraz bierze rozwody? To jest plaga ostatnio. Większość nawet nie próbuje ratować związku, tylko od razu składa papiery rozwodowe. Dobrze, że twoi rodzice będą próbować coś z tym zrobić.

— Wiesz teraz, czemu ostatnie dwa tygodnie taka przybita byłam.

— Ula, trzeba mi było wcześniej powiedzieć. Wiesz przecież, że zawsze możesz na mnie liczyć.

Po wejściu do mieszkania dziewczyny przywitały się z mamą Justyny, a następnie poszły do pokoju. Ula poczuła się nieco lepiej, zwierzając się ze swoich problemów najlepszej przyjaciółce. Wcześniej sama nosiła ten wielki ciężar. Teraz, pełna nadziei, wierzyła, że jest to jedynie problem przejściowy, a rodzice uratują swój związek podczas terapii. Pół godziny później dziewczyny odebrały zamówioną pizzę. Siedziały na łóżku, jedząc i oglądając komedię romantyczną.

— I jak, lepiej trochę? — zapytała Justyna.

— Tak, dziękuję za twoje wsparcie. Ktoś powie: krótka rozmowa albo zwykła pizza i film. Jednak czasem po prostu trzeba być obok. Cieszę się, Justyś, że zawsze mogę na ciebie liczyć powiedziała wzruszona Ula.

— Tak, zawsze możesz liczyć! Dlatego to ja zjem ostatni kawałek pizzy — powiedziała Justyna i szybko zabrała go z pudełka.

— Ej, Justyś, to był mój…

— Może twój, ale zawsze można na mnie liczyć, więc właśnie zadbałam o twoją linię. — Justyna uśmiechnęła się i ugryzła pizzę.

Ula roześmiała się, po czym wróciły do oglądania filmu.

Dodaj artykuł do:
(dodano 19.11.25 autor: blackrose)
Dział literatura
Tagi: Fragment książki, Złamane Serce w Toskanii
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Agnieszka Holland
2
Dan Trachtenberg
3
Sebastian Juszczyk
4
Wojciech Smarzowski
5
Paweł Podolski
6
Michał Kwieciński
7
Radu Jude
8
Maura Delpero
9
James Marquand
10
Solange Cicurel
1
Jacek Mikołajczyk
2
Natalia Korczakowska
3
Ewa Platt
4
Krzysztof Pastor
5
Krzysztof Garbaczewski
6
Richard Chappell
7
Paweł Miśkiewicz
8
Alina Moś
9
Ewa Platt
10
Ilaria Lanzino
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia