Fragment "Czarny Bałtyk" autorstwa Macieja Paterczyka

Nocny recepcjonista Twardowski usłyszał narastający tętent koni, który urwał się nagle na podjeździe hotelu Czarny Bałtyk. Przyjechał nowy gość. Twardowski mógł podejść do okna, żeby wypatrzyć woźnicę i przybysza oświetlonych poświatą pobliskiej latarni. Został jednak za kontuarem. To był ulubiony moment w pracy nocnego recepcjonisty: ktoś nowy przyjeżdża do hotelu, wchodzi przez drzwi obrotowe i zamiera na widok przestronnego holu świadczącego o tym, że Czarny Bałtyk jeszcze nie tak dawno należał do najbardziej luksusowych hoteli na całym wybrzeżu Morza Bałtyckiego.

Ale to, czy przybysz zostanie, będzie zależało od jego papierów i decyzji samego Twardowskiego. Do niedawna na Ziemie Odzyskane mógł przyjechać każdy. Powojenne władze zachęcały do migracji, obiecując domy i ziemię na własność. Wszystkim zależało, by jak najszybciej wypełnić osadnicze pustki. Przez pierwsze lata efekt był, co najwyżej, umiarkowany. Nie można było powiedzieć, że nie przyjechał nikt, ale chłopi na Wileńszczyźnie czy ziemi lwowskiej woleli zostać przy swoich zagrodach, bojąc się, że jeśli wyjadą, ich domy zajmą odpowiednio Litwini i Ukraińcy. Ostatnio jednak, na wiosnę czterdziestego dziewiątego, liczba osób napływowych wyraźnie się zwiększyła. Pojawiły się zezwolenia, wizy wjazdowe, wykazy kontrolne, co rusz wprowadzano nowe ograniczenia. Na dawnych przejściach granicznych między Polską a Niemcami postawiono pierwsze szlabany.

Nikt dokładnie nie wiedział, jaka jest aktualnie prowadzona polityka i jakie zaświadczenia są wymagane, co tylko stanowiło pożywkę dla ludzi takich jak Twardowski. Jeszcze do niedawna był tylko recepcjonistą w niechcianym, opustoszałym hotelu pełnym obdartych kolumn i zakurzonych fikusów. Jego kroki niosły się po pustych korytarzach i pokojach. Od kilku miesięcy wszystko się zmieniało. To Twardowski decydował, czy kolejna zmarznięta i zmęczona podróżą osoba znajdzie schronienie w Czarnym Bałtyku.

„Gość powinien mieć dobre papiery, powód, pieniądze i wygląd, inaczej ten sam klnący woźnica będzie musiał odwieźć go na dworzec kolejowy” — pomyślał Twardowski z satysfakcją. Po raz pierwszy w życiu miał jakąś władzę i — jak to bywa w podobnych przypadkach — czerpał z niej pełnymi garściami. Twardowski był obojętny na prośby, żądania, błagania dorosłych czy płacz dzieci. Jeśli ktoś po przekroczeniu drzwi obrotowych nie zachwyci się wnętrzem hotelu, jego szanse na spędzenie w nim nocy spadną niemalże do zera.

Wyprostował się. Ponad kontuar wystawały tylko jego łysiejąca głowa i klapy marynarki przybrudzone łupieżem. Recepcjonista uważał się za człowieka nieprzekupnego. Zwracał drobne łapówki, nadłamane monety, które wkładano mu do dłoni, gdy papiery okazywały się niewystarczające. Oburzony, wskazywał drzwi wyjściowe. Przyjmował tylko łapówki duże, kwoty w jego mniemaniu tak zawrotne, że nie były już łapówkami.

Na początku doszedł do wniosku, że nie przyjechały dzieci, bo je zawsze słychać z oddali. To dobrze. Co ciekawe, nie słyszał też przekleństw woźnicy, tylko jego ciche pojękiwania, gdy zdejmował bagaż, a to oznaczało, że przybysz jest raczej majętny. Woźnica najczęściej popędzał podróżnych, teraz milczał.

Twardowski walczył z pokusą, by podejść do okna. W końcu drzwi się obróciły, a do środka wpadły pierwsze płatki śniegu. Za nimi weszła młoda kobieta, piękność, jakiej Twardowski nie widział w swoim życiu. Drżała z zimna, mimo że ubrana była w palto z futrzanym kołnierzem z nutrii. Twarz miała drobną, zaczerwienioną od mrozu, ale oczy wesołe jak dwa węgielki i uśmiech delikatny, choć nieco wyniosły. Twardowski wybiegł zza kontuaru, wyrwał z rąk woźnicy bagaż, niezwykle lekki, nawet jak na krótki pobyt, ale nie zaprzątał sobie tym głowy.

— Drogi panie, ostrzeżono mnie, że może zabraknąć pokoi. Podobno już wszystkie zajęte — odezwała się piękność.

Twardowski się cofnął i zaczął przekładać klucze ukryte za kontuarem. „Hotel jest pełen, nie ma żadnych wolnych miejsc” — tymi słowami odprawił kobietę z dzieckiem ledwo godzinę wcześniej. Miał wyrzuty sumienia, choć niewielkie. Było jeszcze w miarę wcześnie i nowo przybyła mogła poszukać szczęścia gdzie indziej. Do tego wszystkie pokoje były przecież zajęte, co mógł innego zrobić? Dokwaterować komuś matkę z dzieckiem? Twardowski sięgnął po klucz z numerem 108 na breloczku i uśmiechnął się szeroko.

- Nonsens, droga pani. Dla tak wyjątkowego gościa zawsze znajdzie się miejsce.

Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale brakło mu słów na komplementy. Nie przywykł do ich prawienia, bo też w hotelu, odkąd zatrudnił się zaraz po wojnie, nie było do kogo ich kierować. W Czarnym Bałtyku mieszkali przeważnie prości robotnicy. Co rusz dochodziło do kłótni i bijatyk powodowanych alkoholem. W ostatnich miesiącach pojawiło się więcej kobiet, ale żadna nie mogła się równać urodą z przybyłą kobietą. Ale kto właściwie przed nim stał? Nie zażądał jeszcze dokumentów, podania powodu przyjazdu i przede wszystkim nie pobrał zaliczki za pierwszy tydzień z góry, co miał w zwyczaju.

- Potrzebowałbym tylko, jeśli można… — zaczął niepewnie.

- Czy wszystkie formalności mogą poczekać do jutra? — westchnęła kobieta. — Tak się cieszę, że udało się panu znaleźć dla mnie pokój, panie…

- Twardowski.

- Śliczne nazwisko. Imię, jeśli można?

- Jerzy — powiedział onieśmielony recepcjonista. Skurczył się, gdy stojąca przed nim piękność powtórzyła jego imię i nazwisko.

Twardowski postanowił w pierwszej kolejności pozbyć się woźnicy. Stał za ich plecami, śmierdział końmi, wilgocią, tanim tytoniem i wciąż czekał na zapłatę. Uroda jego pasażerki nie zrobiła na nim należnego wrażenia. Kobieta włożyła dłonie do kieszeni płaszcza, ale nie znalazła tam pieniędzy. Spojrzała niechętnie na kuferek, którego wyraźnie nie chciała otwierać na oczach pozostałych.

Twardowski zapłacił za przejazd z własnych pieniędzy. Woźnica, z którym wypalił niejednego papierosa, z którym spędził długie godziny na bezczynnym czekaniu na gości w czasach, gdy o hotelu Czarny Bałtyk zapomniał cały świat, przyjrzał się monetom w dłoni. Nie zważając na łączącą ich zażyłość, mruknął, że za mało.

Gdy woźnica wyszedł, kobieta się odezwała:

- Za mną długa noc. Przyjechałam pociągiem z Koszalina, a wcześniej… Och, długo by mówić. Ale czy wszystkie formalności możemy przełożyć na jutro? Zależy mi na tym. Teraz potrzebuję odpoczynku. Twardowski kiwnął głową ze zrozumieniem. Znów chwycił bagaż kobiety i po raz pierwszy zastanowił się nad jego wagą. Ludzie przyjeżdżali do Czarnego Bałtyku z dobytkiem całego życia: wypchanymi torbami, plecakami, niedomykającymi się walizkami. Nowo przybyła miała niewielki kuferek, w którym radośnie obijało się o siebie kilka przedmiotów.

- Tylko tyle?

- Reszta… dojedzie jutro — odpowiedziała po chwili wahania.

Dodaj artykuł do:
(dodano 04.12.25 autor: blackrose)
Dział literatura
Tagi: Czarny Bałtyk, Maciej Paterczyk, fragment
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Agnieszka Holland
2
Dan Trachtenberg
3
Sebastian Juszczyk
4
Wojciech Smarzowski
5
Paweł Podolski
6
Michał Kwieciński
7
Radu Jude
8
Maura Delpero
9
James Marquand
10
Solange Cicurel
1
Jacek Mikołajczyk
2
Natalia Korczakowska
3
Ewa Platt
4
Krzysztof Pastor
5
Krzysztof Garbaczewski
6
Richard Chappell
7
Paweł Miśkiewicz
8
Alina Moś
9
Ewa Platt
10
Ilaria Lanzino
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia