W singlu “Parasite” promującym najnowszy album, “Blood Omen” (premiera 7 lipca), The Raven Age komunikują, że świat się rozpada. Groźna wizja, ale przy wtórze muzyki Brytyjczyków nieuchronna apokalipsa może być całkiem przyjemna. Ich melodyjny, oparty o zamaszyste partie gitar groove/metalcore rozpiera energią, agresją, ale także kłującą w serce emocjonalnością. Czyż nie o to chodzi w metalu? Grupa zamelduje się w Krakowie 12 października.

Zespołów grających metalcore mamy na pęczki, dlatego trudno jest wydestylować z nurtu składowe, które pomogą uzyskać własny styl. Na szczęście The Raven Age nigdy nie mają z tym problemu i dzielnie rekonstruują gatunek po swojemu już od 2009 roku - przeżyli więc jego szczytowe lata popularności oraz teraźniejszy renesans i w ogóle nie tracą wyrazistości. To bezprecedensowe numery, choć melodyjne, zaglądające do skarbca klasycznego metalu, bo George Harris i jego kompani doskonale rozumieją rolę wzniosłego hooku w piosence. Znajdziecie tu narowiste riffy, chwytliwość wdzierającą się do głowy, a do tego motoryczny groove czy smaczki wzięte z rocka alternatywnego, dzięki którym całość buja tak, że właściwie trudno w tej propozycji artystycznej o jakikolwiek słaby punkt. Te mocne z kolei uwydatniają się na koncertach, więc zapraszamy, byście przekonali się o tym na własne oczy i uszy.