Nie ma sprawiedliwości.

“Kajinek” to debiut reżyserski Petra Jakla - profesjonalnego judoki, dziesięciokrotnego mistrza Czech, który ukończył również szkołę aktorską w Los Angeles i jako aktor zagrał w dziewięciu filmach. “Kajinka” tworzył przez pięc lat będąc jednocześnie scenarzystą i producentem.

Jiri Kajinek to postać autentyczna, wciąż żyjący człowiek, który zamordował na zlecenie jednego z członków grupy przestępczej i jego ochroniarza. Po zatrzymaniu i osadzeniu w Mirovie, tzw. czeskim Alcatraz, zbiegł i przebywał na wolności przez czterdzieści dni, po czym ponownie schwytano go w mieszkaniu jednego ze współwięźniów. Skuty kajdankami powiedział do policyjnej kamery: “W tym kraju nie ma szans na sprawiedliwość”. I film Jakla jest właśnie o tym. O wymiarze sprawiedliwości w kraju po transformacji ustrojowej i o utrzymywaniu władzy.

Akcja filmu mogłaby się toczyć w Polsce, w Rosji lub innym kraju byłego bloku socjalistycznego. Być może dlatego reżyser zdecydował się na “demoludową” obsadę aktorską. Tytułową rolę gra rosyjski aktor Konstantin Lavronenko, parę adwokatów gają Czeszka Tatiana Vilhelmova (Pokorova) i Bogusława Linda (Dolezal). W obsadzie znaleźli się również dwaj Niemcy.
Film ukazuje, że łatwiej jest obalić ustrój w mniej lub bardziej aksamitny sposób niż rozerwać więzy władzy i podległości starych struktur. A dopóki te stare zależności nie znikną “nie ma szans na sprawiedliwość”.
Jest to wg mnie bardzo dobry thriller, zbudowany poprzez burzenie kolejnych stereotypów: złych przestępców, dobrych policjantów, chciwych i zimnych adwokatów, niezawisłych sędziów, przykładnych i dobrodusznych seniorów rodu i autorytetów zawodowych. I na koniec film Petra Jakla burzy stereotyp… czeskiego filmu, w którym nie wiadomo, o co chodzi.
To dobry film, który trzeba obejrzeć i bardzo dobry debiut reżyserski.