Prezentujemy fragment książki „Klinika” w tłumaczeniu Tomasza Grabińskiego. Autorem książki jest Pavol Rankov.
– Córki mną gardzą nie tylko jako osobą, ale też jako przedstawicielem starszej generacji – próbuję wytłumaczyć.
Moja współpacjentka jednak nie zwraca już na mnie uwagi. Zrywa się z krzesła, podchodzi do drzwi gabinetu profesora i próbuje zapukać. Z przerażeniem obserwuję, jak wali pięścią w tapicerowane drzwi, gdy zauważa, że pukanie nie ma sensu.
– Jest już za pięć dziewiąta, a jego nie ma!
– A nie może być w tym drugim gabinecie? – próbuję ją uciszyć.
– Podczas pierwszego badania byłam na górze na czwartym, ale wszędzie leżały kartony ze spakowanymi rzeczami, bo wyprowadzał się stamtąd.
– Tu nawet nie ma jego wizytówki – zwracam uwagę. – Skąd pani wie, że to jest gabinet, w którym przyjmuje profesor?
– Niech pan ma więcej szacunku! Nie profesor, ale pan profesor! – poprawia mnie.
Biegnie od jednego gabinetu do drugiego, do niektórych puka, pod innymi dopytuje pacjentów.
Wraca rozwścieczona:
– Ta świnia mi źle powiedziała.
– Która świnia? – pytam po cichu. Mam nadzieję, że mój szept jej się udzieli, ale nadaremnie.
– Pielęgniarka doktor Sabadkovej! – krzyczy kobieta. – Ta świnia nienażarta mnie oszukała! Powiedziała, że pan profesor przeniósł się na drugie, a pod gabinetem ma porządne fotele. Ta Sabadková i jej siostrzyczka to dwie przeklęte świnie!
Obserwują nas wszyscy ludzie na korytarzu, oczekujący pacjenci wstają z ławek i krzesełek, by lepiej widzieć. Drzwi gabinetów się otwierają i personel też zaczyna się rozglądać.
– Proszę natychmiast się uciszyć! – krzyczy do kobiety mężczyzna w białym kitlu, który idzie w naszą stronę energicznym krokiem.
Boję się, że zostanę powiązany z tym cyrkiem wywołanym przez kobietę. Szybko wstaję i ruszam w stronę klatki schodowej. W uszach wali mi krew. Na półpiętrze muszę się zatrzymać, by złapać oddech. Spoglądam, która godzina. Wyświetlacz pokazuje, że jest o wiele wcześniej, niż powiedziała kobieta, dopiero za piętnaście siódma. Jest jeszcze sporo czasu. Powinienem zostać. Najlepiej byłoby gdzieś się ukryć i przeczekać, póki nie wyprowadzą zdenerwowanej pacjentki, a potem znów cierpliwie siedzieć pod gabinetem. Czuję jednak, że dziś już nie mam sił na wizytę u profesora.
Pospiesznie wychodzę z budynku. Najpierw potrzebuję świeżego powietrza, a potem ciszy i samotności. W tym czasie nie będzie nikogo w domu, wyciągnę się na kanapie, zamknę oczy i będę sobie wyobrażał, że moje życie wygląda całkiem inaczej. Ale nie mam sił, by dotrzeć do domu. Muszę się położyć jak najszybciej. Zaraz, natychmiast, tu w parku. Na bocznej ścieżce wybrałem ławkę, która oferuje chociaż trochę intymności. Położyłem się na mokrych deskach. W myślach ciągle tańczą mi dwie twarze – wściekła pacjentka oraz surowy pracownik służby zdrowia, który zamierzał ją uciszyć.
Myślę o pacjentce. Ciągle jestem zszokowany, jak nagle się zmieniła, jak szybko opętało ją szaleństwo. Mnie chyba też postrzegają w domu tak samo – czasami zachowuję się normalnie, ale drażnią mnie sprawy, które one uważają za drobiazgi.
– Odbiło mu – powtarzam, co mówią, gdy czasem wypadam z roli emocjonalnie neutralnego urządzenia domowego, które ma się koncentrować na jak najlepszym wykonywaniu swoich czynności.
Przeraziło mnie szczekanie psa tuż przy uchu. To tylko ratlerek i właściciel trzymał go na smyczy, ale i tak zerwałem się z ławki i zawstydzony próbuję zniknąć. Pies i młody chłopak obserwują mnie w skupieniu. Gdybym był normalnym człowiekiem albo jego normalnym psem, też gapiłbym się na faceta, który podczas chłodnego poranka leży na oroszonej ławce w parku.
Zazdroszczę temu chłopakowi. Czas jeszcze nie pozostawił na nim śladów prawdziwego życia i niezrealizowanych marzeń. Byłbym w stanie w jednej chwili się z nim zamienić i funkcjonować od tego momentu jako on, czyli bez zbędnych pytań o niejasną przeszłość. Chłopak być może zastanawia się, co powinien zmienić w swoim życiu, by cieszyć się lepszą przyszłością, a ja z kolei pragnę zmiany w przeciwną stronę.
Tylko jaki ja byłem w jego wieku? Wszystko miałem jeszcze przed sobą i już podejrzewałem, że moje życie się pogorszy. Dziewczyny doskonale przerażałem tym, że jako student chciałem być ojcem. W dodatku nawet nie próbowałem im tłumaczyć, że dziecko chcę wychować tak, by przeżyło lepszą wersję mojego życia. Za pośrednictwem potomka moje geny uniknęłyby pomyłek, o których jako dwudziestolatek jeszcze nawet nie wiedziałem, jaki będą miały charakter, ale nie wątpiłem, że są one nieuniknione i doszczętnie mnie zniszczą. Naturalnie, prościej było mi wymarzyć podobne, ale o wiele piękniejsze życie dla syna niż dla córki, miałem doświadczenie z życiem mężczyzny, choć nie najlepsze.
Pewnie w rezultacie rzeczywiście popełniłem ten błąd, że prowadziłem córki po jakichś męskich ścieżkach. Dlatego mają o wiele silniejszą więź z matką, choć nie wątpię, że zawsze byłem wobec nich bardziej życzliwy niż ona. W efekcie żona ma czyste sumienie, a mnie dręczą wyrzuty.
Gdy usiadłem w pustawym autobusie, wydało mi się wręcz śmieszne, jak mogłem zwierzać się z intymnych rzeczy nieznanej kobiecie. Wyobrażam sobie, że tak samo jak wspomniał o mnie profesorowi palacz, teraz będzie o mnie opowiadać ta szalona osoba. To byłaby katastrofa.
Także dlatego muszę przygotować dla profesora wciągającą i spójną opowieść o całym swoim życiu, a nie tylko jakieś fragmenty. Powinien dowiedzieć się o mnie wszystkiego, co istotne, razem z kontekstem, a nie tylko tego, co go zainteresuje podczas dodatkowych pytań, zanim przydzieli mnie do jakiegoś przemocowego asystenta.
Należy wspomnieć o wszystkich planach samolikwidacji. Przed kilkoma laty podczas pandemii covidu patetycznie postanowiłem, że podejmę się odważnie jakiejś pracy narażonej na ryzyko, a gdy zachoruję, ofiarnie zrezygnuję z respiratora i śmiało powiem lekarzom, by oddali go komuś innemu. Wówczas brakowało tych urządzeń. Jeszcze bardziej teatralny sposób samopoświęcenia planuję, gdy Rosjanie zaatakują Słowację. W moim scenariuszu towarzysz walki opublikuje wideo, na którym rzucam koktajlem Mołotowa, dzielnie niszczę czołg, ranni czołgiści trafiają do niewoli, a ja heroicznie ginę z przestrzelonym bohaterskim sercem. Dziś jednak podtrzymuję to tylko jako plan B, bo wersję A stanowi pomyślnie zakończone leczenie u profesora.
(…)
Utwór | Od |
1. Inne historie | gaba |
Utwór | Od |
1. W bezkresie niedoli | ladyfree |
2. było, jest i będzie | ametka |
3. O Tobie | ametka |
4. Świat wokół nas | karolp |
5. Kolekcjonerka (opko) | will |
6. alchemik | adolfszulc |
7. taka zmiana | adolfszulc |
8. T...r | kid_ |
9. Twoja opowieść o mnie | o.laf |
10. przyjemność | izasmolarek |
Utwór | Od |
1. Sprzymierzeniec | blackrose |
2. Podaruję Ci | litwin |
3. test gif | amigo |
4. Primavera_AW | annapolis |
5. Melancholia_AW | annapolis |
6. +++ | soida |
7. *** | soida |
8. Góry | amigo |
9. Guitar | amigo |
10. ocean | amigo |
Recenzja | Od |
1. Zielona granica | irka |
2. Tajemnice Joan | wanilia |
3. Twój Vincent | redakcja |
4. "Syn Królowej Śniegu": Nietzscheańska tragedia w świecie baśni | blackrose |
5. Miasto 44 | annatus |
6. "Żywioł. Deepwater Horizon" | annatus |
7. O matko! Umrę... | lu |
8. Subtelność | lu |
9. Mustang | lu |
10. Pokój | martaoniszk |